czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 32

Cześć, ludzie!
Wybaczcie, że nie odzywaliśmy się przez miesiąc, ale i tak nie zauważyłam żadnego komentarza z pytaniem o następną notkę, więc nie zamierzam się tłumaczyć xD
Oczywistym jest fakt, iż Tyśka nie dodała rozdziału. Na to odpowiem, że zajmowałam się trochę drugim blogiem...
Jednakże wracając do tematu...
Zapraszam do czytania i komentowania ;*
Tyśka


Draco i Chemik kilka razy pytali mnie, co się dzieje, jednak uparcie milczałam. W końcu powiedziałam im, że później się dowiedzą. Dexter zmierzył mnie jedynie zatroskanym spojrzeniem i puścił dopiero, gdy przyszła pani Pomfrey. Zaaplikowała mu różne eliksiry, ale powiedziała, że w poniedziałek już wróci na zajęcia.
Nie wiem, kiedy to wszystko minęło. Za dwa tygodnie zaczynały się Święta, a co za tym idzie przerwa. W Hogwarcie zostanie bardzo mało osób i dzięki temu zapanuje cisza i spokój. W końcu będę mogła podgonić z materiałem.
Pazur co jakiś czas znikała, będąc u swojego ojca. Wracała potem rozentuzjowana i żywiołowo opowiadała nam, co Voldemort wymyślił. Przede wszystkim chciał ją wydać za mąż. Nie wyobrażam sobie Pazura jako kury domowej, ewentualnie całe dnie przesiadującej przy kominku i przypatrującej się światu…. Nie, nie, to nie Ewelina. Wyszło także na jaw, że zaręczyła się z Mistrzem Eliksirów, Severusem Snapem. Nasze zdumienie było przeogromne.
Po południu poszłam z Dexterem na spacer. Wiele rozmawialiśmy. Z nieba zaczął prószyć śnieg. Oboje spojrzeliśmy w górę. Potem spojrzałam na niego.
-Jaki byłeś w dzieciństwie?
-A co? Książkę piszesz?
-Kto ci powiedział? – Uśmiechnęłam się złośliwie. – No, proszę, powiedz!
Ruszył powoli przed siebie, próbując złożyć odpowiedź. Dałam mu chwilę czasu do namysłu i dogoniłam.
-Byłem…  - zawahał się. – Byłem strasznie samolubny.
-I nadal jesteś. – Odparłam prosto z mostu. – Inna cecha.
-Byłem arogancki.
-Dalej jesteś. – Spojrzał na mnie z urazem. – No, wysil się!
*****
Nie lubię mówić o swojej przeszłości. W takich momentach zawsze zbywałem pytającego, ale Lucy jakoś… nie umiałem spławić. Patrzyła na mnie i zamiast dumnego arystokratę widziała Dextera, wyluzowanego chłopaka, który uśmiechał się i martwił o nią.
Nie umiałem jej tego powiedzieć. Wolałem skłamać, że nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać. Widziałem, że Lucy jest niezadowolona i z pewnością będzie szukać odpowiedzi u osób, które znają mnie dłużej albo poczeka na moment, w którym się spiję.
Tuż koło mnie przeleciała sowa. Zrzuciła mi coś na ręce. Kartka papieru.
Dziś o dwudziestej na polanie w Z.L.
N.M. & B.L
To oznaczało tylko jedno. Mamusia i ciocia się stęskniły.
*****
Przechodząc obok Sali Wejściowej, natknęłam się na Strix, Risu, Shellera i Rudą. Harry przeprosił ich na chwilę i podszedł do mnie.
-Zostajesz na święta w zamku? – Zapytał cicho.
-Być może, bo co?
-Jeśli chcesz, możesz jechać ze mną.
-Nie, Potter, na razie niczego nie chcę od ciebie! – Krzyknęłam. – Tylko po to mnie zatrzymałeś?
Obdarzyłam go zimnym spojrzeniem, a to, że jesteśmy rodzeństwem wcale nie pomagało. Ruszyłam dalej, witając się z osłupiałymi Gryfonami.
Gdy weszłam do Pokoju Wspólnego, Blaise wrzasnął na całe gardło, że będzie imprezka. Pomogłam załatwiać przekąski, ale nie miałam zbytniej ochoty na picie. Usprawiedliwiłam się zmęczeniem i bólem głowy i schowałam się w dormitorium. Słyszałam skandowane przezwisko Eweliny i nagłą ciszę. Nie chciało mi się wstawać, żeby zobaczyć, co się stało. Jeśli trzeba będzie, uratuję ich rano.
Nagle rozległ się śmiech i wiedziałam, że wszystko dobrze. Chemik pewnie już lekko wstawiony, wydzierał się. Po chwili znów się roześmieli. Wstałam i rzuciłam zaklęcie wyciszające na pokój.
Leżałam na łóżku i próbowałam czytać książkę, ale literki zamazywały mi się, a myśli błądziły gdzieś daleko. Nawet jeśli przeczytałam linijkę, nie rozumiałam ani słowa.
Drzwi otworzyły się. Do pokoju wpadli Mili z Teo. Już od progu całowali się i zaczynali rozbierać. Po cichu wyszłam, aby im nie przeszkadzać.
Przeszłam szybko przez Pokój Wspólny i skryłam w dormitorium chłopaków. Na szczęście było puste. Położyłam się na łóżku Dextera, mając nadzieję, że tu nikt nie wpadnie.
*****
Równo o dwudziestej byłem na wyznaczonej polanie w Zakazanym Lesie. Matka i ciotka już na mnie czekały. Narcyza jak zwykle wzięła mnie w objęcia, chociaż jej uścisk był dużo słabszy niż zapamiętałem.
-Witaj, Draco. – Odezwała się Bellatrix z wyższością w głosie.
-Witaj. – Powróciłem wzrokiem do matki. – Co się stało, że się tu widzimy?
-Czarny Pan nie chce, abyś wrócił na przerwę do Malfoy’s Minor.
-Dlaczego? – Zmierzyłem kobiety zimnym spojrzeniem.
-Pewnie ze względu na jego córeczkę. – Bellatrix pochyliła się w moją stronę, mówiąc konspiracyjnym szeptem.
-Pewnie czujesz się przez to zazdrosna? – Zapytałem cicho.
-Oj, Draco, Draco, zmiękłeś. Czyżbyś się wreszcie zakochał? Gdy Lucjusz się dowie, nie będzie zachwycony.
Uśmiechnąłem się kpiąco, a po chwili cicho roześmiałem. Bellatrix spojrzała na mnie, ale dopiero na spojrzenie matki, uspokoiłem się.
-Draco. – Spojrzałem na Narcyzę. – Na tydzień zostaniesz w zamku, a na Nowy Rok do nas przyjedziesz, dobrze? Poproszę Severusa –
-Nie trzeba. Na pewno nie będzie mi się nudzić.
-Więc… - Bellatrix znów przybliżyła się i mówiła szeptem. – Żegnaj, Draco.
-Uważaj na siebie. – Matka uśmiechnęła się, a po chwili zamieniły się w czarne pyły i zniknęły.
Patrzyłem na nie chwilę i wróciłem do zamku.
Już na korytarzu usłyszałem dudnienie. Wszedłem do Pokoju Wspólnego.
-A to co, na Merlina?! – Wrzasnąłem. Podchodziłem do nich wściekły. – To wy, parszywe, niedobre, złe okrutne indywidua pijecie beze – gdy byłem już na tyle blisko, aby rozróżnić twarze wśród tłumu, zauważyłem Snape’a –mnie.
- Tak, panie Malfoy. Pańscy przyjaciele urządzili sobie niemałą…
- Domówkę. – Podsunęła Pazur.
- Dziękuję. Tak, domówkę, bez pana obecności.
- Oj, Wujciu… - Zaśmiał się Nott. – Jest ku temu okazja!
Spojrzałem na nich zdziwiony. Powiedziałem tylko, że zaraz wracam, bo idę się przebrać. Zostawiłem już niektórych nieźle wstawionych i wbiegłem do dormitorium.
******
-Avis! – Kolorowe ptaki polatały chwilę pod baldachimem, a potem zamieniły się w pyłek.
Drzwi gwałtownie się otworzyły i pojawił się w nich Draco. Spojrzał na mnie i podszedł powoli.
-Co tu robisz?
-Leżę, nie widać?
-Dlaczego na moim łóżku? Czy to ma być propozycja?
-Rozejrzyj się. Łóżka Notta i Chemika trzeba by było najpierw porządnie wyprać. Nic dziwnego, że Mili i Teo przyszli do… - Urwałam.
-Aha. – Dexter pokiwał głową ze zrozumieniem i uśmiechnął się wrednie.
-O nie! – Złapałam go za szatę i pociągnęłam. Dexter przewrócił się na mnie. – Nigdzie nie idziesz!
-Czyli jednak propozycja?
-Czyli jesteś głupi.
-Nie zaprzeczyłaś.
-Nie potwierdziłam.
-Czyli chcesz, czy nie?
Nie odpowiedziałam. Draco poprawił się tak, że leżał na mnie i podpierał się na łokciach. Jego twarz znajdowała się tuż nad moją.
-Odpowiedz.
-Dexter… - Pogroziłam mu, ale uśmiechnął się wrednie.
-Za karę idziesz ze mną na imprezę.
-Nie mam ochoty. – Przeniosłam wzrok, gdzie indziej.
-Coś się stało?
-Nie.
-No to chodź, tylko na chwilę.
Niechętnie się zgodziłam. Dexter poszedł się przebrać. Zeszliśmy, a na widok Snape’a przystanęłam, ale Draco pociągnął mnie dalej. Usiedliśmy koło kominka, a Chemik polał nam. Pomachał i podszedł do profesora chwiejnym krokiem. Zebrani wokół zaczęli się z czegoś śmiać, ale nie chciało mi się wstawać.
Dexter opróżnił swój kieliszek i sięgał po mój, ale uprzedziłam go. Wyszczerzyłam się i przełknęłam wódkę. Draco jedynie zwężył oczy w szparki i zmierzył mnie spojrzeniem. Nott po raz kolejny polewał. Nastawiłam swój kieliszek i znów wypiłam.
-Nie pij tyle, bo zacznę się martwić. – Szepnął mi Dexter do ucha. Uśmiechnęłam się do niego.

Obudziłam się rano, gdy moja poduszka postanowiła sobie pójść. Otworzyłam oczy. Leżałam przytulona do Malfoya, a on opiekuńczo objął mnie ramionami. Zamknęłam oczy, bo głowę przeszył mi ostry ból. Draco poruszył się i stęknął. Ktoś położył mi dłoń na głowie i znów otworzyłam oczy. Mili podała mi eliksir na kaca. Od razu było lepiej. Podała mi jeszcze jedną buteleczkę.
-Dzięki. – Powiedziałam cicho.
-To ja dziękuję. Za wczoraj.  – Uśmiechnęła się lekko. – Wiesz, ja i Teo… - Zarumieniła się.
-Spokojnie, spokojnie. Po prostu pomyślałam, że będziecie chcieli zostać sami.
Mili uśmiechnęła się i poszła ratować innych. Draco otworzył oczy i zapewne pierwszą rzeczą, którą zobaczył był mój uśmiech.
-I jak się spało? – Zapytałam złośliwie. – W końcu taka propozycja…
Dexter rozszerzył oczy, a potem spojrzał na swoje ramię i na mnie. W końcu leżałam na nim.
-Jak mogłeś mnie tak spić? – Zapytałam z wyrzutem. – Ale było miło, dlatego się nad tobą ulituję.
Pomogłam mu wypić eliksir.
-Czy my naprawdę…? – Urwał, patrząc na mnie wymownie. Pazur, która przed chwilą pojawiła się w drzwiach, wybuchnęła śmiechem. Gdzieniegdzie rozległy się jeszcze jęki osób, którym Mili nie zdążyła zaaplikować mikstury.
-Jak mogłaś? – Uśmiechnęłam się do niej. – A już się dał nabrać…
-Ty…. – Pogroził mi i nim zdążyłam zareagować, stoczyliśmy się na podłogę. Przetoczył się i znalazłam się pod nim. Uwięził moje nadgarstki w swoich rękach i przytrzymał nogi, tak że nie miałam jak się wyrwać. – Nie zbliżać się! – Krzyknął, gdy Pazur chciała mi pomóc.
Patrzył na mnie tak długo, że publiczność straciła zainteresowanie i poszła do swoich dormitoriów. Dopiero wtedy pochylił się nade mną.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz. – Wyszeptał mi do ucha. – Nie chciałbym stracić mojej propozycji po pijaku. – Poczułam jego uśmiech przy sobie.
Gdy podnosił głowę, pod wpływem impulsu podniosłam też swoją. Spojrzał na mnie, a ja… pocałowałam go.
*****
Usiadłem na kanapie w swoich komnatach z uśmiechem zadowolenia na twarzy. Cieszyła mnie  perspektywa, bądź co bądź, legalnych zaręczyn z Eweliną. Sama myśl, że mogłaby zostać obiecana innemu wzbudzała we mnie wściekłość i chęć mordu. Na ostatnich zajęciach z szóstorocznymi Ślizgonami miałem wielką ochotę wlepić szlaban Davies’owi za samo krzywe pokrojenie korzonków.
Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz ekscytacji związany z przyszłymi zaręczynami. Udałem się do swojej prywatnej biblioteczki w poszukiwaniu relaksującej lektury. 
***
Weszłam do Pokoju Wspólnego i od razu zostałam porwana do dormitorium chłopaków. 
- No i jak? 
- Czego chciał?
- Co tak długo?  - Gadali jedno przez drugie. 
- Moment! Nie wszyscy na raz. – Powiedziałam, sadowiąc się na łóżku Blaise’a. – Było zebranie śmierciożerców, chce żebym od dzisiaj w nich uczestniczyła. Oberwałam za impertynencję. A co najważniejsze, znowu pytał się o mojego przyszłego narzeczonego. – Popatrzyłam po zebranych. Mili, Nott, Davies, Zabini i Lucy patrzyli na mnie w oczekiwaniu. – Dowiecie się na lub po balu w Sylwester. – Mruknęłam. 
- No, Pazur, noo! – Jęknął Chemik. – Jak ty tak możesz trzymać nas w niepewności jeszcze dwa tygodnie?! 
- Chcesz, żeby biedny Rowle dostał palpitacji z niepewności? – Zaśmiał się Nott. 
- A on w ogóle wie? – Popatrzyłam się na niego zdziwiona. 
- Raczej wątpię. – Odpowiedział Davies, z dość smutną miną. – Gdybyś ty nam nie powiedziała, to też byśmy nie wiedzieli. 
- Ale mam nadzieję, że pan zbytnio nie protestował? – Zapytał nagle Nott, wyrywając mnie z zamyślenia. 
- Nawet rozmawiał ze Sna… - Ugryzłam się w język jednak za późno.
- Wiedziałem! – Krzyknął tryumfalnie Zabini i przybili sobie piątkę z Teo. 
- Profesor Snape? – Mili wydała z siebie coś pomiędzy piskiem niedowierzania a przerażenia. 
- Snape? – Warknięcie Daniela uciszyło wszystkich. 
- Daniel… - Powiedziałam smutno. 
- Dobra. Nie tłumacz się. – Podniósł się z łóżka Dextera. 
- Nie. – Syknęłam, co zatrzymało go w pół kroku. – Nie chcesz słuchać mnie jako przyjaciółki, to wysłuchasz jako przełożonej. – Warknęłam i podeszłam do niego. – Kocham go. I ciebie również. – Patrzyłam na niego ostro. – Jednak ciebie nie kocham tak jak, podejrzewam, ty mnie. Nigdy nie dawałam ci żadnych nadziei. Jesteś dla mnie jak brat, najlepszy przyjaciel… - Moje spojrzenie miękło proporcjonalnie do jego smutku. 
Nie patrząc na nic, przytulił mnie mocno. – Jeśli ten dupek cię skrzywdzi, to osobiście potraktuję go jakąś paskudną klątwą. – Mruknął w moje włosy.
- Dziękuję i przepraszam. – Powiedziałam słabo. 
- No dobra, już dobra. – Chemik klepnął nas w plecy i wyszedł do Pokoju Wspólnego. – Ludzie ! – Wrzasnął na całe gardło. – Pijemy !! – Zewsząd rozległ się głośny aplauz. – No, Pazurku! Zasuwaj po muzykę ! 
*** 
Severus Snape upajał się ciszą przy dobrej książce i filiżance herbaty, gdy całymi lochami wstrząsnął głośny bas. 
- Mam deja vu… - Mruknął z rezygnacją. 
***
- Pa-zur ! Pa-zur! Pa-zur! – Ślizgoni krzyczeli, ile sił w płucach, podczas gdy ja, biedna malutka dziewczynka, piłam piwo z rurki pod ciśnieniem… 
Zorganizowanie imprezy trwało chwilę. Dosłownie. Teo zajął się nagłośnieniem, Lucy z Mili przekąskami z kuchni, ja z Vitą teleportowałam się szybko do mugolskiego sklepu po zapas alkoholu, a Zabini wyręczył się swoim skrzatem domowym. 
Na rozruszanie imprezy wpadłam na pomysł picia bawara z beczułki przez plastikową rurkę… Alkohol właściwie wlewa ci się do gardła. 
Nagle poczułam poklepywanie po ramieniu i odwróciłam delikatnie głowę. 
Gdy napotkałam oczy czarne jak węgiel, zapomniałam jak się połyka i zakrztusiłam się piwem, którego spora ilość wylądowała na mojej bluzce, przez co widać było mój krwistoczerwony koronkowy biustonosz. 
- Po raz drugi urządza pani imprezę, panno Riddle, i zapomina o zaklęciach wyciszających, przez co hałas burzy mój spokój. -  Mówił cicho i spokojnie, zerkając raz po raz na moje piersi. 
Nawet nie zauważyłam, kiedy w Pokoju Wspólnym zrobiło się cicho. 
Nie mogłam powstrzymać porządnego beknięcia… 
- Przepraszam bardzo! – Złapałam się za usta i zarumieniłam wściekle. Severus jednak zamiast patrzeć na mnie karcąco, roześmiał się, no co reszta zareagowała podobnie, a po chwili wszyscy z domu Slytherina śmiali się aż do bólu brzucha. 
- Z jakiej to okazji świętujecie? – Zapytał, siadając na jednej z kanap. 
- Bez okazji. – Powiedziałam szybko, jednak Blaise i Nott usiedli po obu stronach profesora. 
- Z okazji zaręczyn Riddle’ówny, Wujciu Samo Zło! – Zaśmiał się Zabini. 
- Czy nie zapomniał się pan, panie Zabini? 
- Oczywiście, że nie, profesorze! – Krzyknął. – Chciałem jednak podkreślić, że dla Ślizgonów jest pan jak taki…
- Wujcio Dobra Rada. – Podsunęłam, siadając obok Chemika. 
- Właśnie! A, że jest pan… No wiadomo, no to Wujcio Samo Zło pasuje idealnie!  - Szczerzył się. 
- A tak lekko odbiegając od tematu, chcieliśmy panu pogratulować, profesorze. – Powiedział Teo i wyciągnął rękę do Snape’a. 
- Z jakiej to okazji, panie Nott? – profesor patrzył to na jednego to na drugiego. 
- No… na nowej drodze życia. – Szepnął konspiracyjnie, na co zabrana elita wybuchnęła śmiechem. 
- A to co na Merlina! – Nagle od wejścia do salonu Ślizgonów rozległ się męski rozwścieczony głos. – To wy, parszywe, niedobre, złe okrutne indywidua pijecie beze… - Dexter podszedł do nas z udawaną złością na twarzy, jednak gdy zauważył profesora, zatrzymał się w pół kroku. – Mnie. 
- Tak, panie Malfoy. Pańscy przyjaciele urządzili sobie niemałą… 
- Domówkę. – Podsunęłam.
- Dziękuję. Tak, domówkę, bez pana obecności. 
- Oj, Wujciu… - Zaśmiał się Nott. – Jest ku temu okazja! 
Nie było więcej konkretnych rozmów. Wszyscy pili kieliszek za kieliszkiem. 
Od początku Snape nie chciał dać się namówić na picie polskiej wódki. 
- Nie, panno Riddle. – Warknął. – Po raz kolejny powtarzam, że nie będę pił waszej mugolskiej wódki! 
- Ale, profesorze! – Mruknęłam najbardziej seksownym głosem, odpięłam jeden guzik w koszuli więcej i zrobiłam te swoje maślane oczka. – Proszę. – Zatrzepotałam rzęsami. 
Elita widząc całe zajście, śmiała się do łez, natomiast profesor nie odrywał ode mnie wzroku i musiał odpiąć jeden z górnych guzików surduta. 
- Mimo tak… Kuszących… Próśb, jestem zmuszony pani odmówić, panno Riddle. - Wykrztusił w końcu. 
Pomimo odmowy Snape’a zaczęło się. Nie wiem, ile kto wypił, ale na pewno nikt nie był trzeźwy. No może oprócz młodszych roczników i profesora. 
-„… From Rio to Jamaica, we are the party shaker, so Welcome everybody, let’s party tonight, we’ll sip until we’re waste, they call us troublemakers, but we Just like to party, and party tonight…” * 
- Oo! – Krzyknęłam, gdy rozległa się jedna z najlepszych piosenek na liście. – Idę tańszyć! – Oznajmiłam, lekko sepleniąc i wyszłam lekko chwiejnym krokiem na środek Pokoju Wspólnego i zaczęłam swój pląs. 
Widziałam, jak na mnie patrzył… Jego czarne oczy wodziły po mojej sylwetce z pożądaniem.  A kiedy nasze spojrzenia się spotkały, podszedł do mnie Derric i zaczęliśmy tańczyć… Widziałam, jak oczy Severusa ciemnieją ze złości. 
- Panno Riddle. – Warknął, stając naprzeciwko mnie. 
- Tak, profesorze? – Zapytałam grzecznie, a nasz ścigający ulotnił się. 
- Nie prowokuj mnie. – Warknął bardzo blisko mojego ucha i pociągnął mnie w stronę stolika. 
Bawiliśmy się w najlepsze! Profesor widocznie przywykł już do nowego przezwiska, a towarzystwo małolatów nie przeszkadzało mu tak bardzo. Jednak cały czas starał się wyprostować nasze wypowiedzi czy zachowanie.  Nikt nie prowadził jakiejś szczególnie inteligentnej rozmowy, nawet sam Snape nie wychylał się z żadnym wymagającym tematem. 
Piłam kolejkę za kolejką. Miałam wyjątkowo dobry humor i wysoką tolerancję na alkohol. Atmosfera była wyśmienita! Przez całą imprezę nie widziałam Mopsicy, co wprawiło mnie w jeszcze lepszy nastrój. 
- Wujsiu! Wódeszka się skończyła… - Wyseplenił Nott, który akurat miał polewać. 
- Proszę się nie martwić, Teodorze. – Odpowiedział Snape. Odwrócił się w moją stronę. – Kobieto! Przyniosłabyś nową butelkę alkoholu.– Oznajmił swoim nieznoszącym sprzeciwu głosem. 
Patrzyłam się na niego w szoku. – Coś ty powiedział? – Warknęłam. 
- Żebyś przyniosła alkohol, bo się skończył. – Jego spokój lekko mnie zdenerwował. 
- To, że będziemy zaręczeni wcale nie znaczy, że możesz w ten sposób się do mnie odzywać! – Warknęłam dość głośno, a przy ostatnich słowach podniosłam się. Niestety alkohol i obcasy nie ułatwiły mi zadania i wylądowałam na kolanach profesora, twarzą blisko jego kroku. 
- Moja droga. – Mruknął w ten nieznośnie erotyczny sposób. – Ja rozumiem, że nie możesz się już doczekać, jednakże radziłbym wybrać bardziej ustronne miejsce do tego typu kontaktów. 
Po jego komentarzu elita wybuchła śmiechem, a ja postanowiłam się odwdzięczyć. 
- Mi osobiście widownia wcale by nie przeszkadzała, mój drogi. – Uśmiechnęłam się uwodzicielsko, przygryzając dolną wargę. - Skoro jednak jesteś tak skłonny do udania się w bardziej intymne miejsce, wcale, ale to wcale nie będę protestować. – Mruczałam, przybliżając twarz do jego twarzy. Uśmiechnęłam się wrednie, a moja dłoń zjechała z jego klatki piersiowej niebezpiecznie blisko kroku. – Jednak skoro brakuje wódki, to najpierw trzeba zająć się tą potrzebą! – Powiedziałam głośno, wstając chwiejnie.

- Panno Riddle. – Cichy szept koło mojego ucha wyrwał mnie z krainy snów. 
Ledwo otworzyłam oczy, a wielki ból głowy przyćmił moją zdolność widzenia. – Moja głowa… - Wyszeptałam, przecierając twarz dłonią. 
- Wypij to. – Męski głos, Severusa, dotarł do moich uszu. Uchyliłam delikatnie jedną powiekę i zdołałam dostrzec flakonik z eliksirem na kaca. 
- Jesteś wspaniały, wiesz? – Wyszeptałam słabo, próbując zmienić pozycje na dogodniejszą do zażycia mikstury. Gdy eliksir zadziałał, zdołałam zarejestrować, że leżę na kanapie w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Wokół było pełno młodzieży. – Która godzina? – Wstałam, jak delikatniej mogłam, nie chcąc obudzić Chemika, opierającego głowę na moim udzie. 
- Czwarta nad ranem. 
- Szybko odpadliśmy. – Mruknęłam. Niestety, było to smutnie prawdziwe stwierdzenie faktu. Impreza zaczęła się przed dwunastą.
- Biorąc pod uwagę ilości i tempo waszej imprezy, dziwię się, że nie skończyło się szybciej. – Rozglądał się po pomieszczeniu. – Co teraz z uczniami? – Zapytał, podchodząc do mnie i przytulając delikatnie. 
- Przydałoby się przenieść ich do sypialni… Jednak jestem pewna, że nikt się nie obrazi, jak nie będziemy ich ruszać. – Wymruczałam, przytulając się do mężczyzny. - Jak długo spałam? 
- Około godziny. Zapraszam cię na filiżankę herbaty. – Oznajmił i poprowadził do swojego gabinetu. 

3 komentarze:

  1. Ej cały czas tu byłam i czekałam na rozdział, żeby nie było! ;)
    Ach trochę żal mi Daniela - fajny jest. A Draco kocha Lucy a Draco kocha Lucy, no no ale fajnie, szkoda tylko , że ma "wojnę" z Potterem , bo by była to dość szcześliwa notka, pomijając imprezę z mugolską wódką- chcecie upić cały Slitherin? No nie ładnie to dom Węża musi jakiś poziom mieć. ... A nie wiedziałam ,że jest jakiś drugi blog ;( Jak się nazywa i o czym jest? może zacznę go czytać ;) dość chaotyczny komentarz - wybaczcie. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo, Angel-san! (rozgląda się, czy Ebi nie patrzy)
      miło mi, że odwiedzasz bloga, naprawdę podniosłaś mnie na duchu, bo ostatnio zaczęłam powątpiewać w moje pisanie... i nie szkodzi, że komentarz jest chaotyczny, wiem, że my niekiedy też piszemy, jak na jakichś wariackich papierach xD
      co do drugiego bloga, prowadzę go sama, również dotyczy bohaterów serii Rowling, ale jest trochę inny charakter ;) jeśli chcesz, oto adres http://swiat-na-wspak.blogspot.com/

      Usuń
  2. Ah te imprezy, opowiadanie ma swój urok, bez imprez to nie to samo haha :D nie no, ale lubię taką atmosferę jaką tworzy ten blog :)

    OdpowiedzUsuń