Chciałam dodać rozdział w czwartek, aby bohaterka i autorka miały w tym samym dniu urodziny, ale mi niespecjalnie wyszło ;)
Uwaga, uwaga, Ebi w piątek oficjalnie zawita w świecie dorosłych, tak jak nasza panna Ewelina Riddle! Dlatego dzisiaj Riddle i Voldemort oraz Augustus i Severus będą odbywać poważne rozmowy ;)
Zapraszam do czytania.
Pozdrawiam, Tyśka (która chce więcej śniegu, mimo iż ma jazdy ;D )
Weszłam niepewnie do pomieszczenia, rozglądając się.
Pomieszczenie było nieduże, jednak przestronne. Naprzeciwko wejścia duży
kamienny kominek oświetlał i ocieplał pomieszczenie. Po lewej stał barek z
różnymi alkoholami i regały z mnóstwem ksiąg. Ściany wyłożone były
ciemnobrązową boazerią. Na jasnym parkiecie leżał duży ciemnozielony puchaty
dywan. Dwa fotele i delikatny stolik ładnie komponowały się z regałem. Po
prawej…. Za mahoniowym biurkiem na wielkim drewnianym krześle siedział…. Mój
Ojciec…. Musze się przyzwyczajać do tego określenia….
- Witaj… Ojcze… - wydukałam i skłoniłam się, nie spuszczając
z niego wzroku.
- Witaj, córko. – Uśmiechnął się z zadowoleniem. – Usiądź. –
Wskazał na jeden z foteli. Odległość dzieląca mnie i … Ojca nie była zbyt duża.
– Jestem niezmiernie zadowolony, że jesteś. – Zapewne czekał na moją odpowiedź,
jednak milczałam. – Jak już wiesz jutro odbędzie się bal, na który przybędą
wszyscy ważni dla nas Śmierciożercy. Przydzielę ci na nim zadanie… Jednak teraz
nie mówmy o interesach… - Zaśmiał się i rozsiadł wygodniej na krześle. – Chcę,
abyś opowiedziała mi coś o sobie. – Zamilkł.
Przełknęłam głośno ślinę. – Nie jestem pewna, co chciałbyś
wiedzieć, ojcze. – Mówiłam spokojnie, co kosztowało mnie dużo wysiłku.
- Może na początek, co planujesz po zakończeniu szkoły. –
Wykrzywił usta w zimnym uśmiechu.
- W Polsce myślałam o pracy prawnika… - Jego oczy delikatnie
błysnęły. – Za to tutaj zastanawiałam się nad pracą w Departamencie
Przestrzegania Prawa… - Patrzyłam cały czas na niego niepewnie. – Jednak jeśli
nie wyjdzie, chciałabym zostać Mistrzynią Zaklęć i może w przyszłości uczyć w
Hogwarcie… - Chciałam dodać, że może w jakiejś innej szkole, jednak opanowałam
język.
- Ambitnie i praktycznie. Mam mądrą córkę. Jednak Kossakowie
nie są tak… Nie tak wartościowi jak myślałem. – Mówił szyderczym tonem.
Wzmianka o moich rodzicach jako o nie wartościowych osobach wywołała u mnie…
Złość to mało powiedziane. Najzwyczajniej w świecie wkurwiłam się!
- Jak śmiesz?! – Zerwałam się na równe nogi. – Moi rodzice
są najbardziej wartościowymi ludźmi, jakich znam! – Krzyczałam, a na twarzy
Jaszczurki wyraz rozbawienia zmienił się we wściekłość.
- Jak śmiesz?! Jestem twoim ojcem! Winna mi jesteś szacunek!
– Teraz i on stał na nogach i krzyczał na mnie.
- Nie jestem ci nic winna!! I nie jesteś moim ojcem! Jesteś
jedynie pieprzonym dawcą spermy!! – Krzyczałam i nie przejmowałam się tym, na
kogo krzyczę. Nie myślałam do końca jasno.
- Crucio!! – Zawyłam z bólu i upadłam na dywan. Wiłam się,
krzyczałam i płakałam. Ból był silniejszy niż na śniadaniu… W pewnym momencie
ustał. – Od tej chwili, jeśli jeszcze raz wykażesz się nie posłuszeństwem,
arogancją i brakiem szacunku w stosunku do mnie, będziesz karana z najwyższą
surowością. Pamiętaj, do kogo się zwracasz. – Złapał mnie za ramię i pociągnął
gwałtownie do pionu. – Siadaj! – Pchnął mnie na fotel. Wyprostowałam się z
trudem. Starałam się nie pokazywać, jak bardzo wszystko mnie boli. Wytarłam
czarne ślady łez i tuszu z policzków i patrzyłam hardo na czarodzieja. – Trochę
spraw organizacyjnych. – Z jego głosu zniknęło rozbawienie i lekkość. Pojawiła
się złość. - Podczas przerwy świątecznej rozpoczniesz naukę czarnej magii.
Domyślam się, że nie masz o niej zielonego pojęcia. – Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. Na moją twarz wpełzł
delikatny cyniczny uśmieszek, zauważony przez Jaszczurkę. – Czy ja o czymś nie
wiem? – Jego twarz wyrażała zaciekawienie.
- Właściwie… Ojcze… W Polskiej szkole Magii i Czarodziejstwa
imienia Morgany Le Fay… Mieliśmy zajęcia teoretyczne z czarnej magii… - Mówiłam
powoli z kilkusekundowymi przerwami.
- Ile umiesz? – Rzeczowe pytanie.
- Podstawę podstawy, tylko w teorii. – Usta Jaszczurki
wykrzywiły się w wyrazie irytacji, co sprawiło mi dziwną przyjemność.
- Ciekawe, że w tak szanowanej szkole uczą takich rzeczy. –
Mruknął z lekkim niedowierzaniem.
- Oni nie uczą takich rzeczy… Ojcze. Oni po prostu patrzą
praktycznie. Skoro jest coś takiego jak Obrona Przed Czarną Magią to powinniśmy
też wiedzieć przed czym się bronimy i jakim zaklęciem odpowiedzieć na konkretną
klątwę. W Hogwarcie brakuje właśnie takiego podejścia. Nie wszystkie zaklęcia
da się odeprzeć zwykłym Protego. – Zaczynałam czuć się odrobinę swobodniej w
towarzystwie… Ojca… Może nie totalnie wyluzowana, ale też nie tak spięta.
- Bardzo rzeczowe podejście. Mam jednak mądrą córkę –
Wykrzywił wargi w czymś na kształt uśmiechu. – Impertynencką i nieobytą, jednak
mądrą.
Poruszyłam się w fotelu, a ból odezwał się w każdej komórce
mojego ciała. Skrzywiłam się malowniczo, a Jaszczurka tylko uśmiechnęła się z
satysfakcją.
- Radziłbym ci rozglądać się za odpowiednim narzeczonym,
jeśli nie chcesz, żebym to ja wybrał go za ciebie. – Jego uwaga wprowadziła
mnie w stan głębokiego szoku.
- Że co proszę?! – Krzyknęłam z rozszerzonymi oczami.
Voldemort już sięgał po różdżkę. – Wybacz… Ojcze. – Opanowałam się szybko i
skłoniłam. Wolałam nie obrywać kolejnym Cruciatusem. – zaskoczyłeś mnie…
- Jutro będziesz już pełnoletnią czarownicą. Czas najwyższy
znaleźć ci odpowiedniego męża. – Odpowiedział beznamiętnie.
- Jednak ja nie czuję potrzeby szukania sobie męża. –
Mruknęłam. Złość zaczęła wzrastać we mnie stopniowo.
- Jednak, nalegam, abyś się za nim rozejrzała. Chyba, że
naprawdę chcesz, abym to ja dokonał wyboru.
- Dziękuję za troskę… Ojcze. Jednak wolę sama zadecydować. –
Warknęłam. Mag jedynie uśmiechnął się cynicznie.
-Pamiętaj, że twój wybór musi zostać zaaprobowany przeze
mnie. – Grr!! Niech on przestanie się tak
uśmiechać! Złość zaczęła powoli wypływać
na powierzchnię mojej aparycji i zachowania. Moje oczy pociemniały.
- Skoro wszystko już ustaliliśmy, mogę już iść? – Wycedziłam
przez zęby. Widać było złość na twarzy Jaszczurki, jednak machnął ręką w stronę
drzwi, które stanęły otworem. – Dziękuję… Ojcze. Do zobaczenia. – Prawie
wypluwałam słowa. Nie czekając na odpowiedź, wyszłam i tylko szybka reakcja
Rookwooda powstrzymała drzwi przed trzaśnięciem.
Zdziwiłam się, widząc dwóch mężczyzn stojących niedaleko
gabinetu Voldemorta. – Co tu robicie? – Zapytałam bez cienia złości, o której
zapomniałam, widząc ciemnookiego Mistrza Eliksirów.
- Panno Roddle, znów nie przypominam sobie, abyśmy przeszli
na „Ty”. – Jego zimny głos działał pobudzająco. Jednak uwaga nauczyciela
przelała czarę.
- Mam dość! Nie jesteśmy w szkole! Po za tym nie zwracałam
się bezpośrednio do pana!! Ugh!! – Szłam w głąb korytarza, z którego
przyszliśmy.
- No już, Ewelina. Spokojnie. – Augustus położył mi dłoń na
ramieniu w uspokajającym geście.
- Żadne spokojnie!! – Zatrzymałam się na rozwidleniu
korytarzy – Nie dość, że mam sobie męża szukać w tym wieku, to jeszcze ta
pieprzon… - Urwałam i upadłam na posadzkę, trzęsąc się na całym ciele.
- Co się dzieje? – Augustus pochylał się nade mną z
zaniepokojoną miną.
- Znając tych dwoje, to oberwała cruciatusem za pyskowanie.
– Mruknął Snape. – Trzeba to przeczekać. – Mówił, biorąc mnie na ręce. –
Riddle. Skup się na trasie. Będzie mniej bolało. – Powiedział i skręcił w
prawo.
Kiedy dotarliśmy do nie dużych smukłych mahoniowych drzwi,
pamiętałam trasę, którą szliśmy.
Snape otworzył drzwi i weszliśmy do mojego pokoju.
Porozrzucane ubrania, kosmetyki, buty, pościel na łóżku w
nieładzie… Jeden wielki burdel! Zarumieniłam się, gdy dostrzegłam koronkowy
biustonosz wystający spod szlafroka przewieszonego przez oparcie fotela. Byłam
tu zaledwie jedną noc, a bałagan miałam niesamowity!
- Wybaczcie. – Mruknęłam i puściłam szyję profesora. Snape
uśmiechnął się cynicznie i machnął różdżką. Wszystkie moje ubrania, kosmetyki i
buty znalazły się powrotem w torbie, a pościel na łóżku zaścielona. – Dziękuję.
– Położył mnie na łóżku. Czułam się dziwnie ociężała, zmęczona, a ból tlił się
jeszcze w mięśniach.
- Dlaczego tak się wściekłaś? – Augustus wrócił do
przerwanego tematu.
- Ta przebrzydła Jaszczurka, mieniąca się moim ojcem,
stwierdziła, że mam sobie szukać męża!! – Krzyknęłam jednak słabym głosem.
Augustus zaczął się śmiać łapiąc za brzuch – Ja… Jasz….
Jaszczurka!! – Zawył ze śmiechu. Widząc rozbawienie mężczyzny, sama się
uśmiechnęłam.
- Ale rozumiecie!? Męża!! W moim wieku!! Jak ja z jednym
facetem dłużej niż pół roku nie mogę wytrzymać!! A ten czarnoksiężnik bez nosa,
od siedmiu boleści, mi z małżeństwem wyskakuje!! – Krzyczałam, Augustus śmiał
się w najlepsze, a Snape siedział z cynicznym uśmiechem i rozbawieniem w
oczach.
- To całkiem zrozumiałe. – Przemówił Mistrz Eliksirów. – Ale
teraz postaraj się opanować. – Zawołał skrzata i poprosił o eliksir
wzmacniający i ciepłą herbatę.
Mężczyźni towarzyszyli mi do obiadu. Z minuty na minutę
coraz bardziej przekonywałam się do Augustusa. Nauczyli mnie nawet grać w pokera!
Albo inaczej. Usiłowali nauczyć. Jestem totalnie zielona i ciemna, jeśli chodzi
o gry karciane.
Dowiedziałam się także kilku ciekawych rzeczy. Augustus jest
Niewymownym, pracuje w Ministerstwie w Departamencie Tajemnic. Przyjaźni się ze
Snape’m od kilku lat i oboje są po tej samej stronie.
Na początku nie chcieli mi nic mówić. Jednak widząc moją
niechęć do ojca i to, co na początku roku powiedziałam profesorowi zdecydowali
się napomknąć jedynie o Zakonie Feniksa. Niestety, jak to Augustus określił,
ściany mają uszy, więc nie dowiedziałam się niczego ważnego. Ale mogę poczekać.
Robi się coraz ciekawiej :) Ciekawi mnie kogo na męża wybierze Ewelina choć mam pewne podejrzenia w tej kwestii :) Pozdrawiam i czekam na dalsze przygody Eweliny i jej przyjaciół :) MRUCZEK
OdpowiedzUsuńJaszczurka!!! ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę ...
i Wszystkiego Najlepszego Ebi ;*
Voldemort coraz bardziej mnie wkurza >.<
OdpowiedzUsuńNo i w sumie tyle na ten temat xD