wtorek, 30 października 2012

Rozdział 18 cz.1


Chciałam dodać rozdział w czwartek, aby bohaterka i autorka miały w tym samym dniu urodziny, ale mi niespecjalnie wyszło ;)
Uwaga, uwaga, Ebi w piątek oficjalnie zawita w świecie dorosłych, tak jak nasza panna Ewelina Riddle! Dlatego dzisiaj Riddle i Voldemort oraz Augustus i Severus będą odbywać poważne rozmowy ;)
Zapraszam do czytania.
Pozdrawiam, Tyśka (która chce więcej śniegu, mimo iż ma jazdy ;D )


Weszłam niepewnie do pomieszczenia, rozglądając się. Pomieszczenie było nieduże, jednak przestronne. Naprzeciwko wejścia duży kamienny kominek oświetlał i ocieplał pomieszczenie. Po lewej stał barek z różnymi alkoholami i regały z mnóstwem ksiąg. Ściany wyłożone były ciemnobrązową boazerią. Na jasnym parkiecie leżał duży ciemnozielony puchaty dywan. Dwa fotele i delikatny stolik ładnie komponowały się z regałem. Po prawej…. Za mahoniowym biurkiem na wielkim drewnianym krześle siedział…. Mój Ojciec…. Musze się przyzwyczajać do tego określenia….
- Witaj… Ojcze… - wydukałam i skłoniłam się, nie spuszczając z niego wzroku.
- Witaj, córko. – Uśmiechnął się z zadowoleniem. – Usiądź. – Wskazał na jeden z foteli. Odległość dzieląca mnie i … Ojca nie była zbyt duża. – Jestem niezmiernie zadowolony, że jesteś. – Zapewne czekał na moją odpowiedź, jednak milczałam. – Jak już wiesz jutro odbędzie się bal, na który przybędą wszyscy ważni dla nas Śmierciożercy. Przydzielę ci na nim zadanie… Jednak teraz nie mówmy o interesach… - Zaśmiał się i rozsiadł wygodniej na krześle. – Chcę, abyś opowiedziała mi coś o sobie. – Zamilkł.
Przełknęłam głośno ślinę. – Nie jestem pewna, co chciałbyś wiedzieć, ojcze. – Mówiłam spokojnie, co kosztowało mnie dużo wysiłku.
- Może na początek, co planujesz po zakończeniu szkoły. – Wykrzywił usta w zimnym uśmiechu.
- W Polsce myślałam o pracy prawnika… - Jego oczy delikatnie błysnęły. – Za to tutaj zastanawiałam się nad pracą w Departamencie Przestrzegania Prawa… - Patrzyłam cały czas na niego niepewnie. – Jednak jeśli nie wyjdzie, chciałabym zostać Mistrzynią Zaklęć i może w przyszłości uczyć w Hogwarcie… - Chciałam dodać, że może w jakiejś innej szkole, jednak opanowałam język.
- Ambitnie i praktycznie. Mam mądrą córkę. Jednak Kossakowie nie są tak… Nie tak wartościowi jak myślałem. – Mówił szyderczym tonem. Wzmianka o moich rodzicach jako o nie wartościowych osobach wywołała u mnie… Złość to mało powiedziane. Najzwyczajniej w świecie wkurwiłam się!
- Jak śmiesz?! – Zerwałam się na równe nogi. – Moi rodzice są najbardziej wartościowymi ludźmi, jakich znam! – Krzyczałam, a na twarzy Jaszczurki wyraz rozbawienia zmienił się we wściekłość.
- Jak śmiesz?! Jestem twoim ojcem! Winna mi jesteś szacunek! – Teraz i on stał na nogach i krzyczał na mnie.
- Nie jestem ci nic winna!! I nie jesteś moim ojcem! Jesteś jedynie pieprzonym dawcą spermy!! – Krzyczałam i nie przejmowałam się tym, na kogo krzyczę. Nie myślałam do końca jasno.
- Crucio!! – Zawyłam z bólu i upadłam na dywan. Wiłam się, krzyczałam i płakałam. Ból był silniejszy niż na śniadaniu… W pewnym momencie ustał. – Od tej chwili, jeśli jeszcze raz wykażesz się nie posłuszeństwem, arogancją i brakiem szacunku w stosunku do mnie, będziesz karana z najwyższą surowością. Pamiętaj, do kogo się zwracasz. – Złapał mnie za ramię i pociągnął gwałtownie do pionu. – Siadaj! – Pchnął mnie na fotel. Wyprostowałam się z trudem. Starałam się nie pokazywać, jak bardzo wszystko mnie boli. Wytarłam czarne ślady łez i tuszu z policzków i patrzyłam hardo na czarodzieja. – Trochę spraw organizacyjnych. – Z jego głosu zniknęło rozbawienie i lekkość. Pojawiła się złość. - Podczas przerwy świątecznej rozpoczniesz naukę czarnej magii. Domyślam się, że nie masz o niej zielonego pojęcia. – Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. Na moją twarz wpełzł delikatny cyniczny uśmieszek, zauważony przez Jaszczurkę. – Czy ja o czymś nie wiem? – Jego twarz wyrażała zaciekawienie.
- Właściwie… Ojcze… W Polskiej szkole Magii i Czarodziejstwa imienia Morgany Le Fay… Mieliśmy zajęcia teoretyczne z czarnej magii… - Mówiłam powoli z kilkusekundowymi przerwami.
- Ile umiesz? – Rzeczowe pytanie.
- Podstawę podstawy, tylko w teorii. – Usta Jaszczurki wykrzywiły się w wyrazie irytacji, co sprawiło mi dziwną przyjemność.
- Ciekawe, że w tak szanowanej szkole uczą takich rzeczy. – Mruknął z lekkim niedowierzaniem.
- Oni nie uczą takich rzeczy… Ojcze. Oni po prostu patrzą praktycznie. Skoro jest coś takiego jak Obrona Przed Czarną Magią to powinniśmy też wiedzieć przed czym się bronimy i jakim zaklęciem odpowiedzieć na konkretną klątwę. W Hogwarcie brakuje właśnie takiego podejścia. Nie wszystkie zaklęcia da się odeprzeć zwykłym Protego.  – Zaczynałam czuć się odrobinę swobodniej w towarzystwie… Ojca… Może nie totalnie wyluzowana, ale też nie tak spięta.
- Bardzo rzeczowe podejście. Mam jednak mądrą córkę – Wykrzywił wargi w czymś na kształt uśmiechu. – Impertynencką i nieobytą, jednak mądrą.
Poruszyłam się w fotelu, a ból odezwał się w każdej komórce mojego ciała. Skrzywiłam się malowniczo, a Jaszczurka tylko uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Radziłbym ci rozglądać się za odpowiednim narzeczonym, jeśli nie chcesz, żebym to ja wybrał go za ciebie. – Jego uwaga wprowadziła mnie w stan głębokiego szoku.
- Że co proszę?! – Krzyknęłam z rozszerzonymi oczami. Voldemort już sięgał po różdżkę. – Wybacz… Ojcze. – Opanowałam się szybko i skłoniłam. Wolałam nie obrywać kolejnym Cruciatusem. – zaskoczyłeś mnie…
- Jutro będziesz już pełnoletnią czarownicą. Czas najwyższy znaleźć ci odpowiedniego męża. – Odpowiedział beznamiętnie.
- Jednak ja nie czuję potrzeby szukania sobie męża. – Mruknęłam. Złość zaczęła wzrastać we mnie stopniowo.
- Jednak, nalegam, abyś się za nim rozejrzała. Chyba, że naprawdę chcesz, abym to ja dokonał wyboru.
- Dziękuję za troskę… Ojcze. Jednak wolę sama zadecydować. – Warknęłam. Mag jedynie uśmiechnął się cynicznie.
-Pamiętaj, że twój wybór musi zostać zaaprobowany przeze mnie. – Grr!! Niech on przestanie się tak uśmiechać!  Złość zaczęła powoli wypływać na powierzchnię mojej aparycji i zachowania. Moje oczy pociemniały.
- Skoro wszystko już ustaliliśmy, mogę już iść? – Wycedziłam przez zęby. Widać było złość na twarzy Jaszczurki, jednak machnął ręką w stronę drzwi, które stanęły otworem. – Dziękuję… Ojcze. Do zobaczenia. – Prawie wypluwałam słowa. Nie czekając na odpowiedź, wyszłam i tylko szybka reakcja Rookwooda powstrzymała drzwi przed trzaśnięciem.
Zdziwiłam się, widząc dwóch mężczyzn stojących niedaleko gabinetu Voldemorta. – Co tu robicie? – Zapytałam bez cienia złości, o której zapomniałam, widząc ciemnookiego Mistrza Eliksirów.
- Panno Roddle, znów nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na „Ty”. – Jego zimny głos działał pobudzająco. Jednak uwaga nauczyciela przelała czarę.
- Mam dość! Nie jesteśmy w szkole! Po za tym nie zwracałam się bezpośrednio do pana!! Ugh!! – Szłam w głąb korytarza, z którego przyszliśmy.
- No już, Ewelina. Spokojnie. – Augustus położył mi dłoń na ramieniu w uspokajającym geście.
- Żadne spokojnie!! – Zatrzymałam się na rozwidleniu korytarzy – Nie dość, że mam sobie męża szukać w tym wieku, to jeszcze ta pieprzon… - Urwałam i upadłam na posadzkę, trzęsąc się na całym ciele.
- Co się dzieje? – Augustus pochylał się nade mną z zaniepokojoną miną.
- Znając tych dwoje, to oberwała cruciatusem za pyskowanie. – Mruknął Snape. – Trzeba to przeczekać. – Mówił, biorąc mnie na ręce. – Riddle. Skup się na trasie. Będzie mniej bolało. – Powiedział i skręcił w prawo.
Kiedy dotarliśmy do nie dużych smukłych mahoniowych drzwi, pamiętałam trasę, którą szliśmy.
Snape otworzył drzwi i weszliśmy do mojego pokoju.
Porozrzucane ubrania, kosmetyki, buty, pościel na łóżku w nieładzie… Jeden wielki burdel! Zarumieniłam się, gdy dostrzegłam koronkowy biustonosz wystający spod szlafroka przewieszonego przez oparcie fotela. Byłam tu zaledwie jedną noc, a bałagan miałam niesamowity!
- Wybaczcie. – Mruknęłam i puściłam szyję profesora. Snape uśmiechnął się cynicznie i machnął różdżką. Wszystkie moje ubrania, kosmetyki i buty znalazły się powrotem w torbie, a pościel na łóżku zaścielona. – Dziękuję. – Położył mnie na łóżku. Czułam się dziwnie ociężała, zmęczona, a ból tlił się jeszcze w mięśniach.
- Dlaczego tak się wściekłaś? – Augustus wrócił do przerwanego tematu.
- Ta przebrzydła Jaszczurka, mieniąca się moim ojcem, stwierdziła, że mam sobie szukać męża!! – Krzyknęłam jednak słabym głosem.
Augustus zaczął się śmiać łapiąc za brzuch – Ja… Jasz…. Jaszczurka!! – Zawył ze śmiechu. Widząc rozbawienie mężczyzny, sama się uśmiechnęłam.
- Ale rozumiecie!? Męża!! W moim wieku!! Jak ja z jednym facetem dłużej niż pół roku nie mogę wytrzymać!! A ten czarnoksiężnik bez nosa, od siedmiu boleści, mi z małżeństwem wyskakuje!! – Krzyczałam, Augustus śmiał się w najlepsze, a Snape siedział z cynicznym uśmiechem i rozbawieniem w oczach.
- To całkiem zrozumiałe. – Przemówił Mistrz Eliksirów. – Ale teraz postaraj się opanować. – Zawołał skrzata i poprosił o eliksir wzmacniający i ciepłą herbatę.
Mężczyźni towarzyszyli mi do obiadu. Z minuty na minutę coraz bardziej przekonywałam się do Augustusa. Nauczyli mnie nawet grać w pokera! Albo inaczej. Usiłowali nauczyć. Jestem totalnie zielona i ciemna, jeśli chodzi o gry karciane.
Dowiedziałam się także kilku ciekawych rzeczy. Augustus jest Niewymownym, pracuje w Ministerstwie w Departamencie Tajemnic. Przyjaźni się ze Snape’m od kilku lat i oboje są po tej samej stronie.
Na początku nie chcieli mi nic mówić. Jednak widząc moją niechęć do ojca i to, co na początku roku powiedziałam profesorowi zdecydowali się napomknąć jedynie o Zakonie Feniksa. Niestety, jak to Augustus określił, ściany mają uszy, więc nie dowiedziałam się niczego ważnego. Ale mogę poczekać.

3 komentarze:

  1. Robi się coraz ciekawiej :) Ciekawi mnie kogo na męża wybierze Ewelina choć mam pewne podejrzenia w tej kwestii :) Pozdrawiam i czekam na dalsze przygody Eweliny i jej przyjaciół :) MRUCZEK

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaszczurka!!! ;D
    Czekam na kolejną notkę ...
    i Wszystkiego Najlepszego Ebi ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Voldemort coraz bardziej mnie wkurza >.<
    No i w sumie tyle na ten temat xD

    OdpowiedzUsuń