Dziś serwuję pannę Kossak-Riddle oraz profesora Snape'a. ;)
Jest nam niezwykle miło, że są ludzie, którzy czytają nasze wypociny i dlatego, dziękujemy Wam, kochani! ;*
Uważajcie na Czarnego Pana!
Pozdrawiam, Tyśka ;)
Leżałam na łóżku zwinięta tak bardzo, że czołem prawie
dotykałam kolan. Patrzyłam się w rozgwieżdżone nocne niebo. Zegar wybił drugą.
Choć chciałam, nie miałam już czym płakać. Przekręciłam się na drugi bok,
mocniej zawijając w aksamitną kołdrę. Stwierdzając, że i tak nie zasnę, wstałam
i wyciągnęłam laptopa.
Komputer działał jak należy… Ale Internetu ni w ząb! Żadnej
dostępnej sieci bezprzewodowej! Ja się rzucę z okna!
Z pod poduszki wyciągnęłam różdżkę, z którą od początku
września się nie rozstawałam, i położyłam małe drewienko z klonu z włosem
willi, siedmio calowe, nieco giętkie, na szafce nocnej. Przechadzałam się po
pokoju kilka minut, próbując przypomnieć sobie imię skrzata.
- Torek… Nie… Słomek… Też nie… Mruczek… Kurwa! Króliczek! –
Nerwy zaczynały mi już puszczać. – Co za idiota wymyślał imię skrzata! –
Rzuciłam się na łóżko. Odetchnęłam głęboko dwa razy, przekręciłam na plecy… -
Korek! – Wykrzyknęłam z entuzjazmem.
- Panienka wzywała, Korka. W czym, Korek może panience
pomóc? – Skrzat kłaniał się nisko.
- Po pierwsze, Korku. Nie jestem żadną panienką. Mam na imię
Ewelina i była bym wdzięczna gdybyś mówił mi po imieniu. – Mówiłam z uśmiechem.
Stworzonko zakryło usta rękoma z przerażeniem w oczach.
- Korek nie może. Panienka nie może kazać Korkowi! –
Zaskrzeczał piskliwie, zaciskając palce na policzkach.
- Dobrze, już dobrze. Korku! Udajmy, że tego nie
powiedziałam! – Wycofałam się ze swojej prośby, bojąc się o skrzata. Lubię te
stworzenia. Szkoda jedynie, że czarodzieje tak nimi pomiatają. – Tak więc,
Korku. Czy mógłbyś, poprosić profesora Snape’a, żeby przyszedł?
- Tak, tak. Korek już idzie, Panienko! – Aportował się z
głośnym trzaskiem i uśmiechem. Po chwili pojawił się znowu. – Pan Snape mówi,
że przyjdzie rano, Panienko.
- Poproś profesora, żeby przyszedł teraz! – Lekko się
zdenerwowałam. Skrzat widząc moją zmianę nastroju, skulił się i szybko z
trzaskiem aportował. Po kilku minutach drzwi skrzypnęły, a do pokoju wszedł
Snape. Jego strój… Aż przygryzłam dolną wargę… Stał w czarnych dresowych
spodniach i czarnym opinającym klatkę piersiową podkoszulku.
- Do czego jestem ci potrzebny, Riddle, o tak nie ludzkiej
godzinie? – Jego lodowaty głos i szyderczy ton wyrwał mnie z rozmarzenia.
- Nie mogłam zasnąć… - Zrobiłam minę niewiniątka, i objęłam
rękoma podkurzone nogi.
- A co ja mogę na to poradzić? Możesz porosić skrzata o
eliksir albo ciepłe mleko.
- Od ciepłego mleka mi nie dobrze, a nie chce się faszerować
eliksirami.
- To jaki masz pomysł? – Jego brew powędrowała do góry w
geście zwątpienia.
Jaki miałam pomysł? No właśnie nie miałam żadnego… Pochyliłam
głowę. Na wierzch wyszły emocje, których usiłowałam się pozbyć.
– Boję się. – Wyszeptałam, patrząc załzawionymi oczami na
kolana. Kątem oka zauważyłam, jak podchodzi do mnie, wcześniej zabezpieczając
drzwi zaklęciem.
- Po tobie spodziewałbym się raczej złości niż strachu. –
Usiadł koło mnie i położył dłoń na ramieniu. Wtuliłam się ufnie w jego tors,
pociągając nosem. – Połóż się. Powinnaś przespać choć kilka godzin. – Jego głos
był dalej zimny jednak bardziej delikatny niż zazwyczaj.
- Zostaniesz ze mną? – Wyszeptałam w materiał koszulki.
Wiedziałam, że zaraz mnie opieprzy za przejście na „Ty”.
- Nie powinienem. Jeśli twój ojciec się dowie… Ehh… Kładź
się. – Znów głos bez cienia dobrych emocji. Położyłam się z delikatnym
uśmiechem na twarzy. Kiedy i on przybrał pozycję leżącą na prawym boku, podpierając
głowę ręką, przytuliłam głowę do jego piersi.
- Dlaczego to wszystko mnie spotyka? – Wymamrotałam.
- Mógłbym zadać takie samo pytanie. – Wyszeptał w
zamyśleniu. Jego ciepło i zapach
podziałały na mnie uspokajająco.
Przebudził mnie chłód. Otworzyłam oczy akurat, gdy Snape
wstawał. Złapałam go szybko za nadgarstek. – Obiecałeś zostać. – Wymamrotałam
sennie. Dzięki światłu księżyca widziałam, jak przewraca oczami. Nic nie mówiąc,
położył się z powrotem. Tym razem objęłam go ręką w pasie, a głowę położyłam na
klatce piersiowej, wtulając się mocniej i ufniej. Zasnęłam przy rytmicznym
głaskaniu moich pleców.
***
Riddle’ówna ma nie po
kolei w głowie. Snape, leżąc z wtulającą się w niego dziewczyną ,rozmyślał.
Zostały jej trzy godziny snu. On i tak nie miał zamiaru spać. Rzadko kiedy spał
na dworze Malfoy’ów. Teraz leżał w łóżku z młodą Riddle… Do czego to doszło? Głaskał delikatnie jej plecy, nie do końca
zdając sobie z tego sprawę. Bardziej
zajmowała go myśl, że On, Severus Snape, jest dla niej oparciem… Przecież, to się w głowie nie mieści!
Merlinie! Gdzie ona była, jak rozum rozdawałeś?!
Severus bowiem, nie cieszył się nigdy popularnością ani powodzeniem wśród pięknych kobiet, a Ewelina Riddle na swój sposób jest piękną młodą kobietą.
Czuł pod palcami miękką, gładką skórę jej odkrytych pleców. Przed oczami miał swoją uczennicę ubraną jedynie w kusą bawełnianą koszulkę i bokserki. Widok jej nagich, zgrabnych nóg sprawił, że zaniemówił. Widział jej reakcje na jego osobę. Jednak nie dawał wiary swoim podejrzeniom. Ona nie mogłaby się nim zainteresować!
Severus bowiem, nie cieszył się nigdy popularnością ani powodzeniem wśród pięknych kobiet, a Ewelina Riddle na swój sposób jest piękną młodą kobietą.
Czuł pod palcami miękką, gładką skórę jej odkrytych pleców. Przed oczami miał swoją uczennicę ubraną jedynie w kusą bawełnianą koszulkę i bokserki. Widok jej nagich, zgrabnych nóg sprawił, że zaniemówił. Widział jej reakcje na jego osobę. Jednak nie dawał wiary swoim podejrzeniom. Ona nie mogłaby się nim zainteresować!
Sam od dobrego miesiąca widział w niej więcej niżeli zwykłą
uczennicę… Urzekała go swoim ostrym charakterem, tym, że jako jedyna nie
trzęsła portkami ze strachu przed nim… Widział iskierki w jej oczach, gdy był
blisko niej… On sam miał problemy z utrzymaniem rąk przy sobie. Chciał móc czuć
miękkość jej skóry, tak jak teraz… Ale na magów! Ona jest jego uczennicą! A na
dodatek, córką pana, którego nienawidził z całego serca. Ognista by się przydała… Stanowczo za dużo piję! Z taką myślą usnął
wbrew sobie.
***
- Panno Riddle.- Delikatne potrząśnięcie - Riddle. – Kolejne - Na Merlina! Obudź się
dziewczyno! – Tym razem mocne szarpnięcie i prawie krzyk przy moim uchu.
Zerwałam się z miejsca.
- Co?! Gdzie?! – Rozglądałam się nerwowo po pomieszczeniu.
Widok Snape’a przywrócił mi pamięć. – Która godzina?! – Zapytałam zmartwionym
głosem przecierając oczy.
- Siódma.
- Która?! - Zerwałam się z łóżka i nie czekając na odpowiedź,
porwałam torbę i władowałam się do łazienki. Po ekspresowym prysznicu
wygrzebałam czystą bieliznę. Robiąc makijaż, zastanawiałam się, którą sukienkę
założyć. Wyszłam z łazienki w nadziei, iż profesor podpowie, którą kreację
wybrać. Zawiązałam mocniej sznureczek szlafroka i weszłam do pokoju.
W fotelu siedział Snape w czarnej czarodziejskiej szacie.
Nie miał na sobie surdutu z milionem guzików i nietoperzowatej peleryny.
Wyglądał… Elegancko i …. Pociągająco…
- Nareszcie. Ile można… - Urwał. – Panno Riddle, czy byłaby
pani tak łaskawa i założyła strój bardziej odpowiedni ? - Mówiąc odwrócił wzrok.
- Oczywiście, profesorze. Jednak najpierw musi mi pan pomóc
w wyborze odpowiedniego stroju. – Położyłam torbę na łóżku. – Którą sukienkę
mam założyć? Czarną, czarną, czy czarną? – Mówiąc wyciągałam z torby po kolei
sukienki. Żartem starałam się odpędzić myśli…
- Wydaje mi się, iż ta czarna będzie najbardziej
odpowiednia. – Wykrzywił usta w uśmiechu, rozumiejąc moje zachowanie. Z takim
wyrazem twarzy wyglądał naprawdę przystojnie.
- Dziękuję za radę, profesorze. Jednak byłabym niezmiernie
wdzięczna z sprecyzowanie pańskiego wyboru.
Nic nie mówiąc podszedł do łóżka i podniósł sukienkę do
kolan, z rozszerzanym rękawem ¾, z
trójkątnym dość dużym dekoltem i marszczeniami przy nim.
- Dziękuję. – Wzięłam od niego sukienkę i znów zamknęłam się
w łazience. Ubrałam się, spryskałam perfumami i wygrzebałam z torby sandałki na
koturnie. Uwaga! Czerwone! Ojczulkowi ciśnienie skoczy! – Uśmiechnęłam się
szatańsko. Snape czekał przed drzwiami do mojego pokoju. Spojrzał krytycznie na
buty, później na mnie. Jednak widząc moją buntowniczą minę pokręcił głową i
zaoferował mi ramię.
Szliśmy. Szliśmy. Skręcaliśmy. W lewo. W lewo. W prawo. W
lewo. W prawo. Rozglądałam się na wszystkie strony. Na ścianach wisiało dużo
przeróżnych obrazów. Niektóre z ram były puste, inne wypełniały postacie
patrzące na mnie krytycznie.
- Teraz zachowuj się jak na arystokratkę przystało. Nie
odzywaj się niepytana. Zachowaj obojętny wyraz twarzy. Po zjedzeniu czekaj, aż
Czarny Pan wstanie i wyjdzie. Odnoś się do niego z szacunkiem! I błagam,
naprawdę błagam. Nie trać rezonu, nie trzęś się jak osika i nader wszystko nie
pyskuj! – Mówił z troską w oczach wpatrzonych w moje. Przytuliłam się do
mężczyzny wiedziona nagłym impulsem. On jednak nie odepchnął mnie, a pogłaskał
po włosach.
- Zrobię, co w mojej mocy. – Wyszeptałam i odsunęłam się od
niego. Wzięłam trzy głębokie wdechy i pociągnęłam Snape’a za sobą w stronę
uchylonych, wielkich drewnianych drzwi z metalowym zdobieniami.
Severus pchnął drzwi, a odgłosy rozmów za nimi ucichły.
- Witaj, Panie. – Pokłonił się nisko. Ja stałam wpatrzona w
mężczyznę… Kurwa! To ledwo jak człowiek wygląda… Ta jaszczurza gęba i sino
blada skóra…
- Witaj, Severusie. – Jaszczurka wstała od stołu, patrząc na
mnie. – Witaj, córko. – Powiedział sycząco, zbliżając się do mnie.
Stałam sparaliżowana. Jak to szło? Aaa! Nie trać rezonu. I
chuj. Już go straciłam…
- Nie przywitasz się ze swym ojcem, córko? – Syk wydobył się
z jego wąskich warg, wygiętych w wyrazie niezadowolenia.
Nie do końca wiedziałam, co mam zrobić. Widząc Snape’a
patrzącego na mnie ponaglająco, pokłoniłam się tak samo jak on. – Witaj…
Lordzie. – Słowo "ojciec"' nie przeszło mi przez gardło. Zerknęłam na to
jaszczurze coś, a krew zastygła mi w żyłach. Mierzył we mnie różdżką, a w
czerwonych oczach widać było wściekłość.
- Crucio! – Wykrzyknął z lodem w głosie. Poczułam
wszechogarniający ból. Coś jakby tysiące rozgrzanych do czerwoności cieniutkich
ostrych prętów kuło mnie w każdą komórkę ciała. Nie mogłam nie krzyczeć. Kiedy
w końcu ból ustał, otworzyłam oczy. Leżałam na posadzce zwinięta.
- Jestem zawiedziony. Nie znasz podstaw zachowania. – Mówił
zimno. – Crucio! – Tym razem zobaczyłam czerwony promień uderzający w Snape’a.
- Nie! – Wrzasnęłam i poderwałam się do pozycji pionowej. –
To nie jego wina! – Krzyczałam z łzami w oczach. Snape cierpiał z mojego
powodu. To bolało bardziej niżeli cruciatus. Mistrz Eliksirów klęczał na
posadzce, drżąc na całym ciele, jednak nie wydał z siebie żadnego dźwięku. – Proszę… O… Ojcze… Proszę… - Wyjąkałam,
patrząc ze łzami na czarnowłosego mężczyznę.
Jaszczurka przerwała zaklęcie. – Ciekawe… - Wymruczał. – Moi
słudzy! – Odwrócił się w stronę stołu, przy którym siedziało kilkanaście osób.
Rozpoznałam panią Malfoy, która wpatrywała się w nas ze strachem widocznym
jedynie w oczach. – Oto moja córka. Juto wieczorem odbędzie się bal na jej
cześć. – Mówił z nutą zadowolenia w głosie. Kątem oka widziałam, jak Snape
podnosi się. Chciałam do niego podejść, pomóc, jednak zimne spojrzenie
zatrzymało mnie w pół kroku.
Jaszczurze coś zasiadło za stołem na honorowym miejscu. –
Usiądź, córko. – Mówiąc wskazał miejsce po swojej prawej stronie. Usiadłam
sztywna jak kołek. Krzesło naprzeciwko mnie zajął Snape. Patrzyłam się na niego
przepraszająco, jednak on unikał mojego wzroku. – Zatem, smacznego, moi drodzy.
– Już miałam powiedzieć, że nie zaczyna się zdania od „zatem”, jednak ugryzłam
się w język.
Potrawy pojawiły się na stole, zupełnie jak w Hogwarcie.
Żadna z zawartości półmisków, stojących nieopodal mnie, nie wyglądała
wystarczająco zachęcająco. Patrząc na jedzących ludzi mój żołądek, ścisnął się
z głodu, jednak gula w gardle nie pozwoliła mi nic przełknąć.
- Córko. Zjedz coś. – Słysząc syk po mojej lewej stronie
nieznacznie podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam twarz w stronę Voldemorta.
- Wybacz… Ojcze… Nie jestem głodna… - Wyjąkałam słabym,
niepewnym głosem. Przeszył mnie jedynie mrożącym spojrzeniem.
Siedziałam i wpatrywałam się w zebranych śmierciożerców.
Widziałam ich na oczy pierwszy raz w życiu. Kobieta z czarnymi lokami wpatrywała
się we mnie z zaciekawieniem i niesmakiem. Mężczyzna cholernie podobny do
Teodora rozmawiał z mężczyzną z długimi brązowymi włosami, dość długim zarostem
i bardzo zanieczyszczoną twarzą.
Wszyscy zebrani na pierwszy rzut oka wyglądali swobodnie, na
rozluźnionych. Jednak im bardziej wnikliwie przyglądałam się ich ruchom tym
wyraźniej widziałam w nich sztywność, niepewność, przemyślenie przed każdym
następnym posunięciem.
W pewnym momencie krzesło koło mnie odsunęło się ze
zgrzytem. Jaszczurka wstała, a wszyscy pozostali poszli za jej przykładem i
skłonili nisko głowy, oczywiście poszłam za ich przykładem.
- Severusie, przyjdź do mojego gabinetu po śniadaniu. – Jego
lekki, obojętny syczący głos rozniósł się po sali.
- Oczywiście, mój panie. – Profesor skłonił się ponownie.
Voldemort wyszedł z jadalni.
- Jak zwykle cię wzywa, Sev. – Odezwał się ten brązowo
włosy, brzydki facet. – Co pupilek naszego Pana znowu zmalował ? – Zaśmiał się
szyderczo.
- Rookwood, zajmij się swoim posiłkiem. – Zimny głos Snape
nie wyrażał jednak zirytowania.
Zaczęłam się podnosić z miejsca. Wszyscy śmiercożercy znowu
wstali i pokłonili się tak samo jak Jaszczurce. Byłam tym zaskoczona.
Spodziewałam się pogardy, szyderstw. A tu szacunek godny księżniczki. Nie
zastanawiałam się nad tym długo. Mruknęłam jedynie „Do widzenia” i szybko wyszłam
na korytarz.
Powiem szczerze, że nie spodziewałam się takiego zachowania Voldemorta. Myślałam, że będzie łagodniejszy dla Eweliny. Coś mi się zdaje, że Bellatrix będzie zazdrosna :P
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny, ale trochę krótki. Czekam z niecierpliwością na kolejny! :D
Jak coś to teraz zamiast "Blue Lady" będę się podpisywać jako Aoibara ^^
no no czym dalej w las tym więcej drzew :D,widzę, że zaczyna się rozkręcać :) może rzeczywiście napiszecie książkę :) Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńMruczek :)
Początek rozbrajający - wy to zawsze zarazicie człowieka dobrym humorem ;D Macie talent.
OdpowiedzUsuńCo do Voldka - ale z niego jaszczurka!!! ;)
Czekam już na nową notkę ;* pozdrawiam...