poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 11


Tak, wiem, przepraszam. Rozdział miał się znaleźć wczoraj, ale musicie Tyśce wybaczyć, bo się jej nie chciało otwierać komputera. Ebi wyjechała, więc nie ma mnie, kto pilnować ;P
Nie no, żartuję przecież. ;P
Dziś jedna część, następna w okolicach piątku/soboty ;D
Pozdrawiam, Tyśka


W pewnym momencie…
- Hola hola ! Davies! Trzymaj ręce przy sobie z łaski swojej. A ty, Pazur… Złaź z niego i nie pij więcej. –  Nott ściągnął mnie z kolan szatyna. – Nasza Polka się nam najebała, ludzie! I wydaje mi się, że już powoli kończymy imprezę.
- Ej! Ja się wsale nie najebałam! – Krzyknęłam, ale sama siebie nie zrozumiałam tak do końca. – No dobra. Mosze troszeczkę… Ale imprezy nie kończymy !- Zebrałam się w sobie i poszłam slalomem do łazienki. Przepłukałam usta i ochlapałam się zimną wodą… Dziwne, ale odrobinę pomogło. Wyszłam już bardziej stabilnym i pewnym krokiem. Usiadłam między Chemikiem i Shellerem, jak najdalej od Daniela… Całował bardzo dobrze, ale było w tym za dużo wspomnień o Myszy…
- Ewelina. – Przede mną stanął pół trzeźwy Ślizgon. – Powinniśmy porozmawiać…
- Może pogadacie jutro? – Potter już wstawiony, ale kontaktujący, wciął się.
- Nie, jest okej. Chodź. – Pociągnęłam go za nadgarstek w stronę łazienek. – Daniel…
- Może ja pierwszy… - Przerwał mi. – Nie powinienem się tak zachować. Nie powinienem wykorzystywać twojego stanu… zachowałam się jak cham i prostak.
- Nie zachowałeś się, aż tak strasznie! – Uśmiechnęłam się do niego – To ja nie powinnam w ten sposób się zachowywać. Oboje nas poniosło, co często zdarza się przy alkoholu. Nie powinnam… Jesteś za bardzo podobny do mojego byłego… Wybacz… - Spuściłam wzrok.
- Ale daj spokój! Nie mam ci co wybaczać! – Złapał mnie za podbródek. – Rozejm i zapominamy o dzisiejszym? – Ślizgoński uśmieszek wpełzł na jego twarz.
- Okej – Ucałowałam go w policzek i wróciliśmy do reszty. Nigdy nie byłam dobra w tego typu rozmowach, dlatego cieszyłam się, że to on ją w sumie zaczął i skończył.
Nie balowaliśmy już długo. Około drugiej w nocy wszyscy rozeszli się do dormitoriów. Jedni o własnych siłach, inni na czyichś ramionach. Byłam jedną z tych innych osób. Podtrzymywana przez Daniela jakoś dotarłam do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, a później z pomocą Mili do własnego łóżka.
ŁUP !
- Co jest, kur… - Podniosłam się gwałtownie, co zaowocowało ostrym bólem głowy i mdłościami. Nie zdążyłam dokończyć przekleństwa i już odnawiałam znajomość z Panem Toaletą…
- Nienawidzę kaca… - Wymamrotałam, wracając do łóżka. Mili zbierała się z podłogi, to pewnie ona narobiła takiego hałasu, spadając z łóżka, a Lucy owinęła się szczelniej kołdrą. Wróciłam pod ciepłą kołderkę, licząc na, choć odrobinę snu. Niestety, się przeliczyłam…
Puk Puk – Kossak! Wyłaź ! Natychmiast !! – Głos Snape pozbawił mnie jakichkolwiek nadziei na spokojny dzień…
- Już idę, profesorze ! – Odkrzyknęłam, ale szybko tego pożałowałam. Otworzyłam drzwi i uświadomiłam sobie, że dalej jestem w ciuchach z imprezy…
- Ciekawy strój do spania, panno Kossak. – Jego uniesiona brew i cynicznie wygięte usta przyprawiły mnie o wzrost poziomu złości… - Jednakże, jestem tu w innym celu. Masz się stawić w moim gabinecie za pół godziny. Bez gadania i wykrętów. Zrozumiano?
- Tak, profesorze. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, a jego uśmiech powiększył się. Łopocząc szatami, odszedł. – Co za parszywy kretyn! – Wrzasnęłam i trzasnęłam drzwiami.
***
Wiedziałem, że Riddle organizuje imprezę dla Gryfonów. Nie interweniowałem, bo nie było najmniejszej potrzeby. Byłem naprawdę ciekaw, jak to się wszystko potoczy. Niestety, nie wszystko szło zgodnie z moim rozkładem dnia… Otóż Pan i Władca postanowił urządzić sobie herbatkę w gronie swych najwierniejszych zwolenników.
Przebieg całego spotkania był spokojny, bez żadnych niespodziewanych rozkazów czy informacji. Jednak pod sam koniec zebrania…
- Severusie – Głos Lorda zatrzymał mnie w pół kroku. Wróciłem i skłoniłem się. – Zastanowiłem się nad wszystkim, Severusie i doszedłem do wniosku, że najlepiej by było, gdyby moja córko znała prawdę o swoim pochodzeniu, przed spotkaniem ze mną. Oczywiście, w jaki sposób to zrobisz pozostawiam w twoich rękach i inteligencji. Wierzę, że mnie nie zawiedziesz i przyprowadzisz ją do mnie… Jestem jej bardzo ciekaw…
- Oczywiście, Panie. Nie zawiodę cię. Jeszcze przed Nocą Duchów dowie się wszystkiego. – Znów się skłoniłem i na skinięcie Czarnego Pana, wróciłem do Hogwartu. Była już druga w nocy, kiedy zobaczyłem uczniów idących w stronę lochów. Co po niektórzy niekoniecznie szli o własnych siłach. Skręciłem w inny korytarz i udałem się do gabinetu Dumbledore’a, wysyłając patronusa z wiadomością.
- Czarny Pan chce, żeby Riddle dowiedziała się wszystkiego przed jej urodzinami. – Oznajmiłem, siadając naprzeciw staruszka.
- Niczego innego się nie spodziewałem. Czy coś nowego ? – Standardowa wymiana informacji, a na koniec rozmowy uprzejmości i już wracałem do swoich komnat.
Bardzo ciekawiła mnie reakcja młodej Riddle’ówny…
***
- Wejść! – usłyszałam przytłumione zaproszenie i weszłam do gabinetu nauczyciela eliksirów, co prawda lekko zdyszana, bo ogarniałam się w biegu. – Panna Kossak. Zapraszam. – Powiedział, wykonując zapraszający gest w kierunku innych drzwi. Niepewnie zbliżyłam się do nich. Otworzył je przede mną, a ja weszłam do prywatnego salonu Snape. Od razu usiadłam na kanapie. – Jesteś tu nie bez powodu. – Zaczął dość dziwnym głosem… Jakby niepewnym. – Właściwie to nie wiem, jak mam ci to powiedzieć…
- Najlepiej prosto z mostu. – Uśmiechnęłam się delikatnie. Eliksir i rozładowanie energii pomogło uspokoić moje nerwy.
- Skoro tak wolisz. Jesteś tu, bo mam rozkaz od Czarnego Pana powiedzieć ci o twoim prawdziwym pochodzeniu. Nie nazywasz się Kossak a Riddle. Jesteś jedyną córka Czarnego Pana i Cedrelli Riddle z domu Crouch. Niestety, krótko po twoich narodzinach Czarny Pan zabił Ją, bo nie urodziłaś się chłopcem. Twoja ciotka, Libby wywiozła cię za granicę. I to już koniec całej historii. – Miałam otwarte usta i rozszerzone oczy.
- Czy panu się daty nie pomyliły profesorze? Dziś nie mamy 1 kwietnia…
- Czy ja wyglądam na osobę, która żartuje? Wczoraj Czarny Pan kazał mi poinformować cię o tym jeszcze przed twoimi urodzinami, które, tak nawiasem mówiąc, spędzisz w Malfoy’s Manor. To tam teraz mieszka twój ojciec i tam też odbędzie się bal z okazji twoich siedemnastych urodzin. Jestem zobowiązany cię tam przyprowadzić.
- Pan sobie żartuje… - Kręciłam głową z niedowierzaniem. Powoli łzy napływały mi do oczu… Moja mama, mamusia…. Nie jest moja? To nie mieściło mi się w głowie… Co prawda nie byłam do rodziców jakoś szczególnie podobna, ale nigdy mnie to nie obchodziło.  
- Naprawdę nie żartuję. Sam dowiedziałem się na początku września. – Snape widząc moje zaszklone oczy, usiadł koło mnie.
Miałam w głowie totalną pustkę.
- Może mi pan powiedzieć coś o mojej… Mamie? – Odezwałam się po kilku chwilach milczenia, łamiącym głosem.
Snape zaśmiał się szczerze. – Miała podobny charakter do ciebie. Była naprawdę utalentowaną czarownicą o wielkim sercu i ciętym języku. W czasie mojej edukacji była jedną z naprawdę nielicznych bliskich mi osób. – Widząc moje zdziwienie, znowu się zaśmiał. – Byliśmy tylko przyjaciółmi. Niestety, jej zamiłowanie Czarną Magią powiększało się, jednak nigdy nie skończyła jak Bellatrix.
***
Nie miałem zwyczaju otwierać się przed kimkolwiek, ale ta dziewczyna była tak podobna do matki…
- Masz inne oczy. Cedi miała całkowicie szare. Biła od nich mądrość i miłość do wszystkich. – Przyjrzałem się swojej uczennicy. – Masz też nos Riddle’a. – Jej skrzywiona mina mówiła wszystko. W pewnym momencie się wzdrygnęła i zamyśliła.
- A jaką miała figurę i włosy ? – Jej pytanie mnie delikatnie zaskoczyło.
- Kolor taki jak twój i odrobinę bardziej pofalowane. Co do figury… Zawsze była dość… Kształtną kobietą. – Uśmiechnąłem się na wspomnienie narzekań Cedrelli na zbyt obfite kształty.
- Jak ona…
- Jak kto ? – Zaciekawiło mnie jej mamrotanie pod nosem.
- Bo widzi profesor… - Usiadła naprzeciwko mnie z delikatnym ożywieniem na twarzy. – Jakoś we wrześniu czy październiku… Raczej we wrześniu… Chociaż… Ale mniejsza z tym. W każdym bądź razie, miałam dziwny sen. Byłam w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Widziałam tylko białą różdżkę i palce ją trzymające i czułam kolejne klątwy torturujące… Kiedy miałam już oberwać Avadą, nagle pojawiła się kobieta, dokładnie taka, jak profesor opisał, Cedrelle. I mówiła coś o łaskawym losie… Nie pamiętam już…
- Ciekawe… - Zamyśliłem się. Nie znajdowałem żadnego wytłumaczenia dla zaistniałej sytuacji. Co prawda ludzki mózg jest bardzo skomplikowanym narządem.
- Czy ona się na mózgi zamieniła ze składanką wybuchową, czy jak?! – Nagły wybuch młodej dziewczyny wyrwał mnie z zamyślenia. – Jak ona mogła z tą Jaszczurką… Blee ! No przecież to jest… Nienormalne!! Ona nie wiedziała, kim jest, czy jak?! – Ciekawe, że dopiero teraz to do niej dotarło.
- Zapewniam cię. Przed swoim upadkiem Czarny Pan nie wyglądał, jak to pięknie ujęłaś, jak Jaszczurka. – Na moją twarz wpełzł cyniczny uśmieszek.
- Ale… Brrr! – Wzdrygnęła się i usiadła z powrotem na kanapie. Po kilku minutach ciszy poprosiła, żebym opowiedział jej więcej.
***
Nie wiem, ile siedziałam u Snape. Dowiedziałam się masy rzeczy o swojej… mamie… Dziwnie mi tak było… Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Moi rodzice. Dlaczego nie powiedzieli mi wcześniej? Czy w ogóle miałam się dowiedzieć?

2 komentarze:

  1. W końcu Snape wszystko jej wyjaśnił :D
    Kurcze, Hogwart to normalnie szkoła imprez. Jeszcze jak Severus powiedział Kossak, że ma nos po tacie to się zaśmiałam xD
    Blue Lady

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem komentarz częściowo anonimowy bo google+ się obraziło i nie daje mi się zalogować. A skomentować obiecałam :3 .
    Cóż, niezwykle żałuję że trafiłam na ten blog dopiero teraz.Nie moja wina że tata tak późno mi o nim powiedział! W każdym razie niezwykle podoba mi się ten styl pisania, jest po prostu , ujmując jednym słowem : "przystępny". Wszystko czyta się jak prawdziwą książkę, poza tym ta odbiegająca od oryginalnej powieści fabuła jest naprawdę wciągająca. Nieporównywalnie, urzekły mnie wątki zawierające , bardo bójne opisy ślizgońskich imprez. Przyznam szczerze że w pewnym momentach , popłaczę sobie chwilkę ze śmiechu zanim zacznę dalej czytać. No nic, ja tu się troszkę rozpisuję, a zostało jeszcze mnóstwo do przeczytania, ale co tam! Mam calutką noc , w końcu są wakacje!

    Pozdrawiam i życzę weny~! ^^

    //Francuz

    OdpowiedzUsuń