Tak, przemawia do Was Tyśka.
Otóż muszę przeprosić w jej i swoim imieniu, ponieważ moja przyjaciółka opuściła jeden rozdział, w którym dzieje się wiele rzeczy, ale do wyłonienia zwycięzców Festiwalu Talentów będziecie musieli jeszcze trochę poczekać ;)
Wobec tego dodaję rozdział 14 cz. 1, a to, co było tydzień temu będzie jako 14 cz.2.
Tak z kaprysu kolejny rozdział w sobotę ;)
Pozdrawiamy ciepło z pozytywnym nastawieniem na najbliższe 8 miesięcy!
Szliśmy dość szybko. I
ja, i Dexter chcieliśmy przygotować wszystko do pokazu. W Pokoju Życzeń, gdzie
były wszystkie nasze rzeczy, spakowaliśmy wszystko i usiedliśmy na kanapie, aby
zebrać siły. Czułam, że oboje jesteśmy zdenerwowani. Przesiedzieliśmy chwilę,
darując sobie złośliwości.
-Pora iść. –
Powiedziałam, gdy do imprezy zostało jakieś pół godziny.
-To chodźmy.
Atmosfera w Wielkiej
Sali była napięta. Obie szkoły rywalizowały ze sobą, którzy uczniowie
zaprezentują wyższy poziom umiejętności. Dodatkowo w Hogwarcie cztery Domy
toczyły bój między sobą. Czułam ogromną presję. Widziałam wzrok Snape’a.
Patrzył na nas z… nadzieją?
Pomachałam Elicie i
razem z Dexterem weszliśmy do aneksu przeznaczonego na pomieszczenie, w którym
mogliśmy się przygotować. Zbierało się tam coraz więcej uczniów i robiło coraz
bardziej tłoczno. Wyciągnęłam z Dexterem wszystkie potrzebne rzeczy i
rozłożyliśmy je na przygotowanym przez nas i tylko dla nas stoliku. Spojrzałam
na Malfoya: zbladł lekko i ze
zdenerwowania przygładził włosy.
Do aneksu weszli
Francuzi. Czerwonowłosa zmierzyła mnie spojrzeniem i kokieteryjnym krokiem
podeszła do Dracona. Położyła mu rękę na ramieniu, pogładziła go. Spojrzałam na
nią nienawistnie.
-Coś się stało…kotek?
– Zapytała, szczerząc do mnie zęby w fałszywym uśmiechu.
-Nie mów na mnie
„kotek”. – Warknęłam i odwróciłam się z
powrotem do stolika. Zaczęłam ustawiać mikstury we właściwej kolejności.
Poczułam na ramieniu dotyk.
-Lucy. – Dexter
położył się na moje plecy, przytulając mnie. Usłyszałam prychnięcie Francuzki.
-Co ty robisz? –
Syknęłam do niego.
-Pozbywam się okropnej
baby. – Chcąc, nie chcąc, roześmiałam się. Mój śmiech potoczył się po niedużym
pomieszczeniu. Czerwonowłosa dumnym krokiem odeszła do swojego eleganckiego
partnera. Dexter stanął obok.
Usłyszeliśmy mowę
powitalną dyrektora. Powitał francuskich i naszych uczniów oraz opiekunów.
Zapowiedział Festiwal Talentów. Jako pierwsza para wystąpiła czerwonowłosa Francuzka
ze swoim elegancikiem. Pokazali dość tandetny występ, przedstawiając marne
zaklęcia służące rozrywce. Patrzyłam na nich zdegustowana, a mina Dextera
potwierdziła moje przypuszczenia. Ich występ był naprawdę fatalny. Gdy zeszli w
końcu ze sceny, rozległy się gromkie brawa.
Po nich na scenę
weszło jeszcze z 12 par Francuzów, przedstawiających różne talenty. Niektóre
występy były naprawdę dobre, na przykład Terry i Joshua. Nie zapamiętałam ich
nazwisk. We dwóch zaprezentowali bańki mydlane, ale magiczne. Za pomocą różdżki
kształtowali bańki, które nabierały różnych kolorów i kształtów. Ich występ mnie
zachwycił, ale i przeraził. A jeżeli nasz występ nikomu się nie spodoba? Znałam
opinię Pazura i Chemika, ale oni się z nami przyjaźnili. Mogli tak tylko
powiedzieć z grzeczności.
-A teraz –Krzyknął
dyrektor - długo wyczekiwana pierwsza para Hogwartu: Lucy Jane Evans oraz
Draco Lucjusz Malfoy. Zapraszamy,
Ślizgoni!
-Zapowiedział nas
trochę, jakbyśmy ze sobą chodzili. – Uśmiechnął się Dexter, popychając wózek.
-Przesadzasz. –
Uśmiechnęłam się do widowni. Było ich naprawdę dużo. – Po prostu chciał
pokazać, jak ważni jesteśmy.
-Chyba dla siebie
samych.
Starałam się go nie
uderzyć. Westchnęłam tylko i przeniosłam naszykowany kociołek na palenisko.
Dexter w tym czasie ciął korzeń mandragory, a później kawałki wrzucał do
naszykowanego gara. Powstawał czerwony. Zajęłam się następnym kolorem:
pomarańczowym.
***
Cały pokaz przebiegł
genialnie. Wiedziałem, że jest dobra z eliksirów, ale nigdy nie widziałem jej
aż tak skupionej. Zachowywała się spokojnie, wolnymi dokładnymi ruchami
mieszała w kotle, nadając wywarowi odpowiedniej konsystencji i koloru.
W finałowej części
pokazaliśmy naprawdę piękną tęczę kolorów. Rozejrzałem się po widowni. Ludzie
patrzyli, jak zaczarowani, gdy kolory następowały po sobie. Opary z wywarów
zamieniały się w drobny proszek, który opadał na gości. Lucy zaskoczyła mnie.
Podniosła z blatu moją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie. Kolorowy proszek
zamienił się w małe wielokolorowe papużki, które wesoło świergocząc, pofrunęły
pod sam sufit, a potem rozsypały się w nicość.
Dziewczyna uśmiechała
się. Pod wpływem chwili złapałem ją za rękę. Nie wiedząc, co dalej zrobić,
pociągnąłem ją do ukłonu. Zmierzyła mnie wzrokiem, ale zgięła ciało. Na Sali
rozległy się brawa. Nawet z tyłu usłyszałem gromkie oklaski. Odwróciłem się
tyle, żeby sięgnąć wzrokiem Snape’a. Lekko się do nas uśmiechał, a jego oczy
pokazywały zadowolenie i podziw. Uśmiechnąłem się do niego.
Puściłem jej rękę.
Popatrzyła na mnie, ale zaraz odwróciła wzrok i chwyciła kociołek. Wyszła, a ja
za nią, popychając wózek. Wyszliśmy, żegnani owacjami na stojąco. W aneksie
poczułem na sobie uchwyt, a potem zmysłowy głos, który miał mnie chyba zwabić.
-Gratuluję, kociaczku.
– Włosy czerwonej łaskotały mnie w nos. Nie miałem, jak się odezwać. –
Gratuluję występu. Mój występ chyba ci się nie podobał… A tak się starałam…
-Starałaś się? – Lucy
stanęła obok nas. Ręce położyła na biodrach. – Twój partner ma naprawdę
przerąbane. Przecież jesteś pusta, głupia, śmierdzisz, a twoja uroda…
pozostawia wiele do życzenia. Chyba tylko w łóżku jesteś dobra, chociaż
szczerze wątpię.
Lucy popatrzyła na nią
słodkim wzrokiem. Francuzce rozszerzyły się źrenice. Zapewne szukała w głowie
jakiejś riposty, ale chyba jej pusta czaszka nic nie znalazła.
-Powiem o wszystkim!
Powiem dyrektorowi! –Krzyknęła i –dzięki Merlinowi – ześlizgnęła się ze mnie.
Lucy popatrzyła na mnie, ale nie zdążyliśmy się odezwać.
-Wszelkim bóstwom
niech będą dzięki. – Partner czerwonowłosej podszedł do Lucy i ucałował ją w
dłoń. Zauważyłem, że dziewczyna próbowała się wyrwać, ale mocno ja trzymał. –
Gdyby nie ty, bogini w czerni, byłbym skazany na jej towarzystwo do końca balu.
Zapewne także życia. Teraz nie muszę się martwić, spotkałem czarnego anioła.
-Ej, panie kolego. –
Wyswobodziłem Lucy z jego uchwytu i przytuliłem jej plecy. Czułem się…
zazdrosny? Nie wiem, co czułem, nie chciałem, aby ktokolwiek ją dotykał,
składał jakieś dziwne propozycje, gadał o jakiś bzdurach. – Nie widzisz, że
jesteśmy zajęci? Moja dziewczyna i ja chcemy się odprężyć. Pozwolisz?
-Twoja dziewczyna,
blondasku? – Zakpił. Nie spodobało mi się to. – Udowodnij.
Odwróciłem dziewczynę
do siebie. Widziałem w jej oczach złość. Zacisnęła pięści. Położyłem dłoń na
jej policzku. Pogładziłem kciukiem jej policzek. Podniosła na mnie wzrok.
-Idiota!
Poczułem na twarzy jej
włosy, usłyszałem odgłos policzkowania. Francuz zaklął. Spojrzałem na nich.
Elegancik trzymał się za policzek. Lucy odwróciła się do mnie i lekko
pocałowała w policzek.
-Dziękuję. –
Wyszeptała. Nie była zła. Przynajmniej nie na mnie. Wyszła z aneksu na salę.
-Sprawę uznaję za
zakończoną.
Podbiegłem do niej i
chwyciłem za ramię.
-Dama nie może sama
wychodzić do ludzi. Zwłaszcza, że ma tak przystojnego partnera.
-Daruj sobie. Ten
„idiota” był do ciebie.
Mimo wszystko wciąż
czułem jej ciepły pocałunek na swoim lewym policzku.
***
-Trzeba jedno przyznać, Severusie. – Minerwa spojrzała na
Snape’a surowym wzrokiem. – Pięknie ich wyszkoliłeś.
-To nie ja. Zabini do mnie przyszedł i oznajmił, że Malfoy i
Evans biorą udział. – Severus westchnął. – Nie miałem wyboru, nie mogłem
spławić swoich uczniów.
-Miałam nadzieję, że może Harry czy Neville wezmą udział,
ale…
-Minerwo, nie każdy może mieć wszystko. – Severus uśmiechnął
się złośliwie. – Nie każdy wsadza swoją różdżkę do nosa trolla.
Kobieta roześmiała się na wspomnienie drugorocznych wtedy
uczniów. Ale zaraz spochmurniała.
-Albus twierdzi, że Harry i Lucy Evans to rodzeństwo.
Bliźniaki. Ale, Severusie, ja nie widzę podobieństwa. Inaczej wyglądają. Mają
inne charaktery. Inne zdolności. Mówiłeś, że Harry jest cienki z eliksirów.
-Cienki? Chyba obrażasz ten poziom. Dla niego powinien być
poziom okropny. Ale masz rację. Lucy pokazała klasę. Jej poziom… jest naprawdę
wysoki. Powinna zdawać OWUTEM-y z eliksirów.
-Powinna, powinna. – Vito Cortinas pojawił się nagle.
Położył swoje włoskie dłonie na ramionach McGonagall i zaczął je masować. Kobieta
zmierzyła go wzrokiem, który mógłby zabić bazyliszka, ale Włoch nie przejął
się. – Panna Evans jest naprawdę zdolna, opanowała zaklęcia niewerbalne w
niezwykle szybkim tempie. Reszta klasy miała problemy, żeby odbić jej ata…
-Severusie, zatańczymy? – Wcięła Minerwa.
-Wiesz, z zasady nie tańczę... – Zaczął Snape.
-Ja z przyjemnością z tobą zatańczę, kochana! – Wtrącił
Vito.
-Ale dla ciebie zrobię wyjątek. – Severus wstał i podał rękę
Minerwie. Kobieta lekko wstała i wspólnie zeszli z katedry.
Vito zmełł pod nosem siarczyste przekleństwo.
***
Siedziałam z Pazurem.
Właśnie wróciłyśmy z parkietu, a nasi partnerzy –Dexter i Daniel-rozmawiali o
czymś. Ewelina była jakaś przybita, ale ostatnio coraz częściej jej się to
zdarzało. Może liczyła, że życie w Hogwarcie będzie jakieś wyjątkowe? Nie, to
nie jest coś, czym by się martwiła. Próbowałam wcześniej wyciągnąć z niej
jakieś informacje, ale zbywała mnie jedynie, mówiąc, że kiedyś się dowiem.
Nagle coś czarnego
zawirowało mi przed oczami. Popatrzyłam na te „Coś” i szturchnęłam Pazura. Obie
wybuchłyśmy śmiechem, a za nami nasi partnerzy. Snape wirował po parkiecie z
McGonagall, a Vito Cortinas wodził za nimi zazdrosnym wzrokiem.
Kto by pomyślał, że Ebi by coś zawaliła... :c
OdpowiedzUsuńDaj jej czas ;] Może coś się u niej zmieniło i musi się przystosować :D
Ojejejejejejejej, moment z Lucy i Dexterem- wspaniały! :D
OdpowiedzUsuńA teraz dosyć, że nie mogę się doczekać następnej części balu to jeszcze nie mogę się doczekać spotkania Eweliny z Voldemortem :)
Blue Lady