wtorek, 4 września 2012

Rozdział 14 cz.1

Nigdy więcej nie poproszę Ebi o dodanie kolejnego rozdziału...
Tak, przemawia do Was Tyśka.
Otóż muszę przeprosić w jej i swoim imieniu, ponieważ moja przyjaciółka opuściła jeden rozdział, w którym dzieje się wiele rzeczy, ale do wyłonienia zwycięzców Festiwalu Talentów będziecie musieli jeszcze trochę poczekać ;)
Wobec tego dodaję rozdział 14 cz. 1, a to, co było tydzień temu będzie jako 14 cz.2.
Tak z kaprysu kolejny rozdział w sobotę ;)
Pozdrawiamy ciepło z pozytywnym nastawieniem na najbliższe 8 miesięcy!


Szliśmy dość szybko. I ja, i Dexter chcieliśmy przygotować wszystko do pokazu. W Pokoju Życzeń, gdzie były wszystkie nasze rzeczy, spakowaliśmy wszystko i usiedliśmy na kanapie, aby zebrać siły. Czułam, że oboje jesteśmy zdenerwowani. Przesiedzieliśmy chwilę, darując sobie złośliwości.
-Pora iść. – Powiedziałam, gdy do imprezy zostało jakieś pół godziny.
-To chodźmy.
Atmosfera w Wielkiej Sali była napięta. Obie szkoły rywalizowały ze sobą, którzy uczniowie zaprezentują wyższy poziom umiejętności. Dodatkowo w Hogwarcie cztery Domy toczyły bój między sobą. Czułam ogromną presję. Widziałam wzrok Snape’a. Patrzył na nas z… nadzieją?
Pomachałam Elicie i razem z Dexterem weszliśmy do aneksu przeznaczonego na pomieszczenie, w którym mogliśmy się przygotować. Zbierało się tam coraz więcej uczniów i robiło coraz bardziej tłoczno. Wyciągnęłam z Dexterem wszystkie potrzebne rzeczy i rozłożyliśmy je na przygotowanym przez nas i tylko dla nas stoliku. Spojrzałam na Malfoya:  zbladł lekko i ze zdenerwowania przygładził włosy.
Do aneksu weszli Francuzi. Czerwonowłosa zmierzyła mnie spojrzeniem i kokieteryjnym krokiem podeszła do Dracona. Położyła mu rękę na ramieniu, pogładziła go. Spojrzałam na nią nienawistnie.
-Coś się stało…kotek? – Zapytała, szczerząc do mnie zęby w fałszywym uśmiechu.
-Nie mów na mnie „kotek”. – Warknęłam  i odwróciłam się z powrotem do stolika. Zaczęłam ustawiać mikstury we właściwej kolejności. Poczułam na ramieniu dotyk.
-Lucy. – Dexter położył się na moje plecy, przytulając mnie. Usłyszałam prychnięcie Francuzki.
-Co ty robisz? – Syknęłam do niego.
-Pozbywam się okropnej baby. – Chcąc, nie chcąc, roześmiałam się. Mój śmiech potoczył się po niedużym pomieszczeniu. Czerwonowłosa dumnym krokiem odeszła do swojego eleganckiego partnera. Dexter stanął obok.
Usłyszeliśmy mowę powitalną dyrektora. Powitał francuskich i naszych uczniów oraz opiekunów. Zapowiedział Festiwal Talentów. Jako pierwsza para wystąpiła czerwonowłosa Francuzka ze swoim elegancikiem. Pokazali dość tandetny występ, przedstawiając marne zaklęcia służące rozrywce. Patrzyłam na nich zdegustowana, a mina Dextera potwierdziła moje przypuszczenia. Ich występ był naprawdę fatalny. Gdy zeszli w końcu ze sceny, rozległy się gromkie brawa.
Po nich na scenę weszło jeszcze z 12 par Francuzów, przedstawiających różne talenty. Niektóre występy były naprawdę dobre, na przykład Terry i Joshua. Nie zapamiętałam ich nazwisk. We dwóch zaprezentowali bańki mydlane, ale magiczne. Za pomocą różdżki kształtowali bańki, które nabierały różnych kolorów i kształtów. Ich występ mnie zachwycił, ale i przeraził. A jeżeli nasz występ nikomu się nie spodoba? Znałam opinię Pazura i Chemika, ale oni się z nami przyjaźnili. Mogli tak tylko powiedzieć z grzeczności.
-A teraz –Krzyknął dyrektor - długo wyczekiwana pierwsza para Hogwartu: Lucy Jane Evans oraz Draco  Lucjusz Malfoy. Zapraszamy, Ślizgoni!
-Zapowiedział nas trochę, jakbyśmy ze sobą chodzili. – Uśmiechnął się Dexter, popychając wózek.
-Przesadzasz. – Uśmiechnęłam się do widowni. Było ich naprawdę dużo. – Po prostu chciał pokazać, jak ważni jesteśmy.
-Chyba dla siebie samych.
Starałam się go nie uderzyć. Westchnęłam tylko i przeniosłam naszykowany kociołek na palenisko. Dexter w tym czasie ciął korzeń mandragory, a później kawałki wrzucał do naszykowanego gara. Powstawał czerwony. Zajęłam się następnym kolorem: pomarańczowym.
***
Cały pokaz przebiegł genialnie. Wiedziałem, że jest dobra z eliksirów, ale nigdy nie widziałem jej aż tak skupionej. Zachowywała się spokojnie, wolnymi dokładnymi ruchami mieszała w kotle, nadając wywarowi odpowiedniej konsystencji i koloru.
W finałowej części pokazaliśmy naprawdę piękną tęczę kolorów. Rozejrzałem się po widowni. Ludzie patrzyli, jak zaczarowani, gdy kolory następowały po sobie. Opary z wywarów zamieniały się w drobny proszek, który opadał na gości. Lucy zaskoczyła mnie. Podniosła z blatu moją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie. Kolorowy proszek zamienił się w małe wielokolorowe papużki, które wesoło świergocząc, pofrunęły pod sam sufit, a potem rozsypały się w nicość.
Dziewczyna uśmiechała się. Pod wpływem chwili złapałem ją za rękę. Nie wiedząc, co dalej zrobić, pociągnąłem ją do ukłonu. Zmierzyła mnie wzrokiem, ale zgięła ciało. Na Sali rozległy się brawa. Nawet z tyłu usłyszałem gromkie oklaski. Odwróciłem się tyle, żeby sięgnąć wzrokiem Snape’a. Lekko się do nas uśmiechał, a jego oczy pokazywały zadowolenie i podziw. Uśmiechnąłem się do niego.
Puściłem jej rękę. Popatrzyła na mnie, ale zaraz odwróciła wzrok i chwyciła kociołek. Wyszła, a ja za nią, popychając wózek. Wyszliśmy, żegnani owacjami na stojąco. W aneksie poczułem na sobie uchwyt, a potem zmysłowy głos, który miał mnie chyba zwabić.
-Gratuluję, kociaczku. – Włosy czerwonej łaskotały mnie w nos. Nie miałem, jak się odezwać. – Gratuluję występu. Mój występ chyba ci się nie podobał… A tak się starałam…
-Starałaś się? – Lucy stanęła obok nas. Ręce położyła na biodrach. – Twój partner ma naprawdę przerąbane. Przecież jesteś pusta, głupia, śmierdzisz, a twoja uroda… pozostawia wiele do życzenia. Chyba tylko w łóżku jesteś dobra, chociaż szczerze wątpię.
Lucy popatrzyła na nią słodkim wzrokiem. Francuzce rozszerzyły się źrenice. Zapewne szukała w głowie jakiejś riposty, ale chyba jej pusta czaszka nic nie znalazła.
-Powiem o wszystkim! Powiem dyrektorowi! –Krzyknęła i –dzięki Merlinowi – ześlizgnęła się ze mnie. Lucy popatrzyła na mnie, ale nie zdążyliśmy się odezwać.
-Wszelkim bóstwom niech będą dzięki. – Partner czerwonowłosej podszedł do Lucy i ucałował ją w dłoń. Zauważyłem, że dziewczyna próbowała się wyrwać, ale mocno ja trzymał. – Gdyby nie ty, bogini w czerni, byłbym skazany na jej towarzystwo do końca balu. Zapewne także życia. Teraz nie muszę się martwić, spotkałem czarnego anioła.
-Ej, panie kolego. – Wyswobodziłem Lucy z jego uchwytu i przytuliłem jej plecy. Czułem się… zazdrosny? Nie wiem, co czułem, nie chciałem, aby ktokolwiek ją dotykał, składał jakieś dziwne propozycje, gadał o jakiś bzdurach. – Nie widzisz, że jesteśmy zajęci? Moja dziewczyna i ja chcemy się odprężyć. Pozwolisz?
-Twoja dziewczyna, blondasku? – Zakpił. Nie spodobało mi się to. – Udowodnij.
Odwróciłem dziewczynę do siebie. Widziałem w jej oczach złość. Zacisnęła pięści. Położyłem dłoń na jej policzku. Pogładziłem kciukiem jej policzek. Podniosła na mnie wzrok.
-Idiota!
Poczułem na twarzy jej włosy, usłyszałem odgłos policzkowania. Francuz zaklął. Spojrzałem na nich. Elegancik trzymał się za policzek. Lucy odwróciła się do mnie i lekko pocałowała w policzek.
-Dziękuję. – Wyszeptała. Nie była zła. Przynajmniej nie na mnie. Wyszła z aneksu na salę.
-Sprawę uznaję za zakończoną.
Podbiegłem do niej i chwyciłem za ramię.
-Dama nie może sama wychodzić do ludzi. Zwłaszcza, że ma tak przystojnego partnera.
-Daruj sobie. Ten „idiota” był do ciebie.
Mimo wszystko wciąż czułem jej ciepły pocałunek na swoim lewym policzku.
***
-Trzeba jedno przyznać, Severusie. – Minerwa spojrzała na Snape’a surowym wzrokiem. – Pięknie ich wyszkoliłeś.
-To nie ja. Zabini do mnie przyszedł i oznajmił, że Malfoy i Evans biorą udział. – Severus westchnął. – Nie miałem wyboru, nie mogłem spławić swoich uczniów.
-Miałam nadzieję, że może Harry czy Neville wezmą udział, ale…
-Minerwo, nie każdy może mieć wszystko. – Severus uśmiechnął się złośliwie. – Nie każdy wsadza swoją różdżkę do nosa trolla.
Kobieta roześmiała się na wspomnienie drugorocznych wtedy uczniów. Ale zaraz spochmurniała.
-Albus twierdzi, że Harry i Lucy Evans to rodzeństwo. Bliźniaki. Ale, Severusie, ja nie widzę podobieństwa. Inaczej wyglądają. Mają inne charaktery. Inne zdolności. Mówiłeś, że Harry jest cienki z eliksirów.
-Cienki? Chyba obrażasz ten poziom. Dla niego powinien być poziom okropny. Ale masz rację. Lucy pokazała klasę. Jej poziom… jest naprawdę wysoki. Powinna zdawać OWUTEM-y z eliksirów.
-Powinna, powinna. – Vito Cortinas pojawił się nagle. Położył swoje włoskie dłonie na ramionach McGonagall i zaczął je masować. Kobieta zmierzyła go wzrokiem, który mógłby zabić bazyliszka, ale Włoch nie przejął się. – Panna Evans jest naprawdę zdolna, opanowała zaklęcia niewerbalne w niezwykle szybkim tempie. Reszta klasy miała problemy, żeby odbić jej ata…
-Severusie, zatańczymy? – Wcięła Minerwa.
-Wiesz, z zasady nie tańczę... – Zaczął Snape.
-Ja z przyjemnością z tobą zatańczę, kochana! – Wtrącił Vito.
-Ale dla ciebie zrobię wyjątek. – Severus wstał i podał rękę Minerwie. Kobieta lekko wstała i wspólnie zeszli z katedry.
Vito zmełł pod nosem siarczyste przekleństwo.
***
Siedziałam z Pazurem. Właśnie wróciłyśmy z parkietu, a nasi partnerzy –Dexter i Daniel-rozmawiali o czymś. Ewelina była jakaś przybita, ale ostatnio coraz częściej jej się to zdarzało. Może liczyła, że życie w Hogwarcie będzie jakieś wyjątkowe? Nie, to nie jest coś, czym by się martwiła. Próbowałam wcześniej wyciągnąć z niej jakieś informacje, ale zbywała mnie jedynie, mówiąc, że kiedyś się dowiem.
Nagle coś czarnego zawirowało mi przed oczami. Popatrzyłam na te „Coś” i szturchnęłam Pazura. Obie wybuchłyśmy śmiechem, a za nami nasi partnerzy. Snape wirował po parkiecie z McGonagall, a Vito Cortinas wodził za nimi zazdrosnym wzrokiem.

2 komentarze:

  1. Kto by pomyślał, że Ebi by coś zawaliła... :c
    Daj jej czas ;] Może coś się u niej zmieniło i musi się przystosować :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejejejejejejej, moment z Lucy i Dexterem- wspaniały! :D
    A teraz dosyć, że nie mogę się doczekać następnej części balu to jeszcze nie mogę się doczekać spotkania Eweliny z Voldemortem :)
    Blue Lady

    OdpowiedzUsuń