Cześć wszystkim! ;)
Właśnie leci w radiu Various Manx "Piosenka księżycowa". Powiem szczerze, że pasuje trochę do tego rozdziału: i jedno, i drugie nie napawa zbytnim optymizmem, jednakże zawsze rzeczy przybierają korzystny obrót sprawy. Czytajcie, czytajcie i dowiecie się wszystkiego, czego chcecie. W razie, czego pytajcie, odpowiem ;)
Kolejne rozdziały piszą się na bieżąco i mam ich jeszcze trochę w zapasie, ale nie wiem, jak to będzie w okresie matur (tak, wiem, że to jeszcze dużo czasu, ale już taka jestem xD )
Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania ;)
Tyśka
Chwilę temu wypiłam trzeci kieliszek wódki i nagle łupnęło
mi w głowie, wszystko zaczęło być dużo zabawniejsze, a cała sytuacja sprzed
zaledwie kilku minut absurdalnie normalna. W skrócie, weszła mi bomba.
Tyle, że do pozytywnej bomby potrzebny jest jeszcze
pozytywny nastrój… Mój, niestety, był zbyt przepełniony negatywnymi emocjami.
Zatrzęsłam się i chwiejnym slalomem dotarłam do pustej kanapy. Schowałam twarz
w dłoniach i zgarbiona zaczęłam płakać.
- Ewelina! Co się stało?! – Głos Augustusa wyrwał mnie na
chwilę z łzawego nastroju.
- Upiła się. – Zwięzła odpowiedź Daniela.
- Wcale nie! – Oburzyłam się nie na żarty. – Mam tak zwany
stan podbaniowy, ale jeszcze nie jestem pijana! Ty mnie chyba pijanej nie
widziałeś! – Mówiłam ze złością.
- Tak się składa, że widziałem. – Uśmiechnął się przebiegle.
Rozumiejąc, co ma na myśli, zarumieniłam się i spuściłam wzrok.
- Ej ej! Co się działo?! – Rookwood usiadł kolo mnie z
udawanym oburzeniem. – Działo się coś, a wujcio Agi nic nie wie? – Zaśmiał się
tubalnie. Już miałam mu odpowiedzieć,
gdy podszedł Snape.
- Eh… Panno Riddle. Znowu się pani upiła? – Pokręcił z
rozbawieniem i niedowierzaniem głową, stając naprzeciwko mnie.
- No rzesz, cholera jasna!! – Warknęłam. – Ja wcale nie
jestem pijana! – Żachnęłam się i założyłam ręce na piersi.
- Dobrze, dobrze. – Pokiwał głową z politowaniem i zwrócił
się w stronę Davies’a - Co się stało?
- No widzisz, Ewelina? Wujcio Sev też nie jest w temacie! –
Augustus szturchnął mnie łokciem i znów się zaśmiał.
- Chyba Wujcio Samo Zło. – Warknęłam obrażona na profesora.
- Ooo! Dobre, Pazur! – Powiedział z zapałem Nott, pojawiając
się z Dexterem i Chemikiem. – Od dzisiaj profesor będzie Wujciem Samo Zło! – I
razem z Rookwoodem ryknęli śmiechem.
- Czyżby zapomniał pan, panie Nott z kim pan rozmawia? –
Lodowaty głos Snape’a podziałał na mnie rozśmieszająco i zaczęłam śmiać się,
trzymając za brzuch.
- Ależ… Wujciu – Wysapałam i zaśmiałam się znowu. – To…
Jest… Bardzo… Adekwatne… Przezwisko! – Mówiłam między salwami śmiechu.
- Pani, panno Riddle radziłbym już nie pić więcej. – Warknął,
jednak w oczach czaiło się rozbawienie.
Uspokoiłam się trochę. – A właśnie miałam prosić o kolejną
porcję.
- Spokojnie, Pazur. Po balu się napijemy. – Blaise wcisnął
się po mojej drugiej stronie na kanapie i mrugnął znacząco.
- No okej. – Udałam zawiedzenie i w tym samym momencie
poleciała jakaś smętna wolna melodia. Cały dobry nastrój prysł i znów zaczęłam
płakać. Zerwałam się na równe nogi i zachwiałam
niebezpiecznie. Snape złapał mnie za łokieć, podtrzymując. – Już drugi raz w
ciągu godziny ratuje mnie profesor przed upadkiem. –Uśmiechnęłam się przez łzy.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i chwiejnym krokiem skierowałam do wyjścia.
Wszystkie negatywne emocje naraz spadły na mnie. Zaczęłam
płycej oddychać. Zachwiałam się i żeby nie upaść, przytrzymałam ściany.
- Riddle. – Bezbarwny głos przyjęłam z ulga.
Przysunęłam się do profesora i wyszeptałam histerycznie -
Zabierz mnie stąd… - Nie musiałam długo czekać na reakcję. Już po chwili
wyszliśmy na korytarz, a Snape wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju.
Postawił mnie na podłodze i zamknął drzwi. Od razu podeszłam
do torby, zataczając się. Znów musiałam przytrzymać się ściany.
Snape przeszedł koło mnie, wziął moją torbę do jednej ręki,
a drugą objął mnie w pasie i poprowadził do łazienki. Odkładając torbę koło
umywalki, podszedł do wanny i napuścił do niej wody. Obserwując jego poczynania,
wygrzebałam wolno z torby kosmetyczkę z przyborami do kąpieli. Podałam mu
kokosowe mleczko do kąpieli. – Tylko nie dużo. – Zastrzegłam.
- Przyniesie mi profesor szlafrok? – Zapytałam, mocując się
ze wstążką w gorsecie. – Ugh! – Warknęłam sfrustrowana, kiedy pętelka nie
chciała się rozluźnić. Poczułam na swoich dłoniach ciepłe ręce nauczyciela. Nic
nie mówiąc, rozwiązał wstążkę i rozpiął haftki. Przytrzymałam rozluźniony
gorset. Nauczyciel wyszedł, a ja szybko zdjęłam suknię. Po drodze do wanny
ściągałam bieliznę i buty.
Snape wszedł akurat, gdy zanurzyłam się po szyję w
smakowicie pachnącej, gorącej wodzie.
Powiesił szlafrok na haczyku na ścianie i wyszedł bez słowa.
Nie wylegiwałam się długo w wodzie. Może po dziesięciu
minutach wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem i wtarłam w ciało kokosowy
balsam.
Nie byłam już tak pijana, ale dalej chwiałam się na nogach,
zakładając koszulkę i bokserki.
Zarzuciłam jeszcze na siebie szlafrok i wyszłam, rozczesując wciąż mocno wilgotne włosy grzebieniem.
Zarzuciłam jeszcze na siebie szlafrok i wyszłam, rozczesując wciąż mocno wilgotne włosy grzebieniem.
Snape siedział w fotelu, patrząc przez okno. Przyglądał mi
się, kiedy chowałam różdżkę pod poduszkę, a grzebień odkładałam na szafce przy
łóżku.
- Dlaczego profesor został ? – Powiedziałam, kładąc się pod
kołdrą.
- Pomyślałem, że nie chcesz być teraz sama. – Odpowiedział,
znów spoglądając na okno. Uśmiechnęłam się słabo.
- Czy… - Zawahałam się. – Czy… - Kompletnie nie wiedziałam,
jak mam to powiedzieć.
- Wyduś to z siebie, Riddle. – Rzucił sarkastyczne.
- Czy nie położy się pan koło mnie, profesorze. –
Powiedziałam szybko.
- Dobrze. – Powiedział beznamiętnie. Wstał i ściągnął
pelerynę i marynarkę. Podszedł do łóżka, ściągając buty i muszkę.
Przytuliłam się do nauczyciela, kiedy ten już ułożył się
wygodnie.
- Zatem dobranoc. – Mruknął.
Leżałam wtulona w nauczyciela, jednak sen nie przychodził.
Nie uspokajał mnie nawet jego miarowy oddech i rytmicznie unosząca się klatka
piersiowa.
Z każdą chwilą czułam się mniej pijana.
Sapnęłam sfrustrowana i przekręciłam się na drugi bok. Po
chwili znów sapnęłam i przekręciłam się na brzuch.
- No nie mogę spać, no! – Warknęłam zdegustowana.
- Poczekaj jeszcze trochę. Wycisz umysł. Na pewno zaśniesz.
– Mówił uspokajającym tonem, którego nie cierpiałam. Usiadłam i posłałam mu
spojrzenie godne jego samego.
- Wolałabym raczej czymś się zająć.
- Czym na przykład? – Zapytał, unosząc jedną brew.
- Sama nie wiem… - Wzruszyłam ramionami z rezygnacją.
Snape podniósł się do pozycji siedzącej. Machnął różdżką a
między nami na tacy pojawiła się misa z owocami, dwie kryształowe szklanki i
kryształowa karafka z bursztynowym płynem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie patrz tak na mnie. Wypijesz jedna porcję i uśniesz jak
niemowlę. – Uśmiechnął się ironicznie, nalewając trunku do szklanki.
- Tego nie powinno się pić z kolą? – Patrzyłam krzywo na
niewielką ilość płynu w szklance.
- Najpierw spróbuj. – Powiedział i sam upił łyk. Poszłam za
jego przykładem.
Jak się okazało Ognista Whisky miała zupełnie inny, dużo
lepszy smak niż jej mugolskie odpowiedniki.
- Całkiem, całkiem. – Powiedziałam z uznaniem. Alkohol
przyjemnie mnie rozgrzewał.
Po wypiciu wszystkiego, co miałam w szklance rozluźniłam
się, chodź nadal byłam przygnębiona.
- Co planuje pani, panno Riddle w związku z zaistniałą
sytuacją? – Powiedział Snape.
Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. I właśnie to mu
powiedziałam. Przez jakiś czas rozmawialiśmy, jak mogę rozwiązać problem z
przyjaciółmi.
- Wie pan co? – Powiedziałam po trzeciej dawce Whisky,
zagryzając mandarynką. – Lubię cię, profesorze. – Uśmiechnęłam się do niego
nieco smutno.
Jego prawa brew podjechała wysoko do góry, a twarz zastygła
w zdziwieniu. – Co to ma znaczyć, panno Riddle? – Zapytał.
- Tylko tyle na ile brzmi. – Poszerzyłam uśmiech.
- Upiła się pani. – Mruknął. – Znowu. – Tym razem zaśmiał
się cicho i lekko ironicznie.
- Oj tam, oj tam. – Uśmiechnęłam się szeroko. Odstawiłam
szklankę na tacę i przysunęłam się do nauczyciela.
Poczułam przy swoim uchu jego ciepły oddech. – Choć to nie
profesjonalne, również darzę cię sympatią. – Jego głos był chłody, jednak
miękki. Przeszył mnie dreszcz. Odgarnął moje włosy z twarzy i założył je za
ucho, patrząc mi w oczy. Wiedziona instynktem, zwanym alkoholowym upojeniem,
przysunęłam się do mężczyzny. Chciałam poczuć jego wargi na swoich. Jego dłonie
na swoim ciele… I niekoniecznie przez alkohol… On jednak przytrzymał mnie za
ramiona i odsunął się na bezpieczną odległość. Wykonał krótki ruch różdżką i
posłał w niebyt tacę.
- Powinnaś już się położyć spać. – Powiedział dziwnie
zdławionym głosem. Położył się na wznak, zamykając oczy.
Żałując, że nie było mi dane poznać smaku tych cienkich warg,
położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zamknęłam oczy. Zasnęłam uśpiona
jego miarowym oddechem i rytmicznym ruchem klatki piersiowej.
***
Dwa ostatnie dni były dla Severusa ciężkim, ale ciekawym
doświadczeniem.
Jeszcze nigdy nie widział osoby zdolnej do tak ostentacyjnie
krytycznej postawy wobec Czarnego Pana. Młoda Riddle’ówna była naprawdę ciekawą
osobą.
Stojąc na korytarzu niedaleko gabinetu Lorda, słyszał jak
krzyczy do czarnoksiężnika. Słyszał też krzyki spowodowane bólem pod wpływem
zaklęcia Cruciatus. Czuł kłujący ból w piersi wiedząc, że Ona cierpi, a on nic
nie może na to poradzić…
Ciekawił go też jej sposób doboru znajomych… Nie spodziewał
się, że zaraz po śniadaniu znajdzie z Rookwoodem wspólny język… Augustus był
najbardziej specyficznym i nieprzewidywalnym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek
znał. W większości sytuacji uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nawet w
najbardziej dramatycznych chwilach potrafił znaleźć zabawny moment albo takim
go uczynić.
Po jej rozmowie z Czarnym Panem poczuł silne ukłucie
zazdrości i niepokoju. Kiedy mówiła, że Lord chce wydać ją za mąż, miał ochotę
pozabijać gołymi rękami wszystkim młodych mężczyzn, na których mogłaby się
zdecydować.
Z lekką ulgą przyjął jej nienawiść do Czarnego Pana, jak i
zainteresowanie Zakonem Feniksa. Wiedział, że nie udaje. Wszystkie emocje widać
było na niej jak przez cienką szybę.
W dzień balu jego zdenerwowanie wzrosło.
Kiedy zobaczył ją w ciemnozielonej sukni z… interesującą
fryzurą miał ochotę porwać ją w ramiona i posiąść w trybie natychmiastowym,
dając jej tyle przyjemności, ile tylko było możliwe. Wiedział, że nie może tak
o niej myśleć, ale inaczej nie potrafił, kiedy jej odsłonięta szyja i dekolt
ozdobione jedynie delikatnym łańcuszkiem, aż prosiły się… Dość! Zachowuję się, jak napalony nastolatek!
Przez cały czas trwania balu starał się mieć ją na oku.
Może i miała silny charakter, jednak była osobą bardzo
podatną i wrażliwą, co równało się z niestabilnością emocjonalną.
Najbardziej bał się o nią podczas całej sytuacji z rodziną
Bulstroode. Myślał, że jej psychika tego nie udźwignie. Jednak mylił się. Nie
była tak krucha, jak się wydawało… Cały swój ból, frustracje i niemoc
przemieniała w złość i agresję, którą dość impulsywnie wyładowywała… Widok
drobnej nastolatki łamiącej nos dorosłemu postawnemu mężczyźnie był nader
zabawny.
Moment, w którym Lord wypalał na jej nadgarstku
niepowtarzalny Czarny Znak dłużył się w nieskończoność…
Nie powinienem był
przywoływać Ognistej! Co mnie do cholery podkusiło?! „Zaśniesz jak niemowlę”…
Tak na pewno! Ale najpierw wyjdzie z ciebie… Bogini w ludzkiej kruchej postaci…
Ciężko mu było osunąć ją po takim zbliżeniu. Pragnął poczuć
jej pełne wargi na swoich… Czuć ciepło i delikatność jej skóry pod opuszkami
swych szorstkich dłoni… Był wstawiony, ale to tylko potęgowało pragnienie.
Ciepło jej ciała tak blisko jego działało uspokajająco na
skołatane myśli Severusa. Bardziej niż na fizycznym zbliżeniu zależało mu na
Niej. Usnął otulony ciepłem ciała młodej kobiety, którą darzył tak silnym
uczuciem…
Ulala, w końcu mogłam poznać uczucia Snape'a :D Mam nadzieję, że coś więcej będzie między nim a Eweliną ^^
OdpowiedzUsuń