piątek, 12 października 2012

Rozdział 17 cz.1

Witam wszystkich ;)
Wiele osób było ciekawych, co się dalej stanie z Eweliną Riddle, dlatego na Wasze życzenie, oto ona.
Dzisiaj trochę krótsze, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Pozdrawiam cieplutko, Tyśka



- I to ma być córka naszego Pana?! – Bellatrix wydała z siebie dziwny dźwięk. – Do widzenia – Zaczęła przedrzeźniać ton głosu Riddlówny.
- Bello. Dziewczyna jest przerażona. Czego się spodziewałaś? – Narcyza spojrzała na siostrę karcąco.
- Zachowania godnego jej pochodzenia! A nie kulenia się ze strachu! – Warknęła czarnowłosa.
- Mogę cię zapewnić, że panna Riddle jeszcze cię zaskoczy swoim zachowaniem, nie raz. – Severus powiedział zimno, jednak z nutą rozbawienia. – A teraz wybaczcie, ale Pan wzywa. – Wstał, skinął głową zebranym i wyszedł z pomieszczenia.
Zastanawiał się, czy Ewelina trafiła do swojego pokoju. Severus zaczął w myślach nazywać ją po imieniu już dzisiejszego ranka, kiedy przebudził się w objęciach młodej dziewczyny. Z jego punktu widzenia, nie wróżyło to nic dobrego.
Kiedy dotarł do drzwi gabinetu Czarnego Pana, mieszczącego się w prawym skrzydle rezydencji, zapukał. Drzwi otworzyły się same. Wchodząc, skłonił się nisko. – Wzywałeś, Panie.
- Owszem. Co cię łączy z moją córką, Severusie? – Lord mówił zimnym beznamiętnym głosem.
- Jedynie stosunki narzucone przez nasze miejsca w Hogwarcie, mój Panie.  – Snape nie wiedział, do czego ta rozmowa może prowadzić.
- Ah tak. – Mruknął mag. – Dlaczego tak bardzo bała się dziś o ciebie?
- Jest wrażliwą osobą, mój Panie, lecz mogło to też wynikać z jej obecnej sytuacji. Zarówno przed wyjawieniem jej prawdy, jak i po, starałem się wzbudzić jej zaufanie. Możliwe, że zareagowała w tak uczuciowy sposób, właśnie dlatego, że byłem jedyną osobą, której ufała. – Mówił spokojnym, wypranym z emocji głosem.
- Możliwe. Dobrze, że ci ufa. To przyda się w przyszłości. – Mówił rzeczowo z delikatnym zamyśleniem. – Przyprowadź ją do mnie.
Snape nie czekając, wyszedł z gabinetu.
***
Szłam, a właściwie błądziłam po korytarzach. Kompletnie wyleciała mi z głowy trasa od pokoju do jadalni…
- Wybacz, Panienko. Czy zgubiłaś się? – Męski głos wyrwał mnie z zamyślenia i rosnącej irytacji. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam mężczyznę z brązowymi włosami… Jak on miał? Rook… Coś tam…
- Niestety tak, panie…
- Rookwood, Panienko. – Uśmiechnął się w dziwny sposób. – Augustus Rookwood. Miło mi Panienkę wreszcie poznać. – Skłonił nisko głowę.
Wydał mi się dość… Przystępnym człowiekiem. – Mnie również miło, Panie Rookwood. – Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jaki panie! Panem Rookood’em jest, a raczej był mój ojciec. Augustus jestem. Choć przyjaciele mówią mi Agi. – Mówił, a raczej paplał z uśmiechem na twarz. - Proszę wybaczyć, jeśli Panienkę uraziłem. – Powiedział, widząc mój zmieniający się wyraz twarzy. Miałam taki mętlik w głowie… Powinnam się bać wszystkich, którzy przebywają w rezydencji Malfoy’ów, jednak ten człowiek swoją ogólną postawą sprawił, że polubiłam go od razu.
-Nie uraziłeś mnie, Augustusie. – Przełamałam swoje wątpliwości. Przypomniało mi się, jak Snape zareagował na jego komentarz w jadalni. Na swój sposób ufał mu, a to znaczy, że i ja mogę mu zaufać. – I proszę, nie mów do mnie „Panienka”! Nie jestem żadną szlachcianką!- Podniosłam głos z irytacją.
- Dobrze….
- Ewelina Kossak… A właściwie Riddle. – Przedstawiłam się, krzywiąc przy nazwisku czarodzieja jaszczurki.
- Zatem, Ewelino. Dokąd chcesz się udać?  - Powiedział z uśmiechem.
- W sumie, to sama nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. Choć aparycja mężczyzny nie była zbyt zachęcająca, jego sposób bycia powodował poczucie pewnej swobody. – Powinnam raczej wrócić do pokoju.
- To sobie pobłądzimy razem. – Roześmiał się, a ja spojrzałam się na niego zdziwiona. – Niestety nie zostaliśmy wtajemniczeni, który pokój został przygotowany dla Ciebie.
- No to pobłądzimy razem. – Uśmiechnęłam się.  Ledwie wyszliśmy z jednego korytarza, skręcając w następny, natknęliśmy się na Snape’a.
- No proszę. A już myślałem, że zginęłaś w plątaninie korytarzy. – Powiedział chłodno i uśmiechnął się cynicznie. – I znalazłaś sobie towarzystwo… Ciekawy dobór znajomych…. – Zmierzył Rookwood’a ostrym spojrzeniem.
- Daj spokój, Sev! – Śmierciożerca zaśmiał się.  – Chciałem jedynie pomóc Ewelinie trafić do jej pokoju, niestety oboje nie wiemy, gdzie się znajduje. – Mówił z szerokim uśmiechem. Miał ostry, głęboki, ale też sympatyczny głos.
- Nie za szybko przeszliście na „ty”, Agi? – Spoglądał krytycznie na mężczyznę, spod przymrużonych powiek.
- Profesor wybaczy, że się wtrącę. – Spojrzenie profesora przeniosło się na mnie. – Jednak kwestię doboru znajomych zostawię w swoich rękach. – Patrzyłam na niego buntowniczo.
Reakcja nauczyciela zwaliła mnie z nóg, nie dosłownie oczywiście. Zaczął się śmiać, a po chwili dołączył do niego Augustus. Patrzyłam się na nich ze zdziwieniem i niezrozumieniem.
- Och, Sev! Ona jest… Niesamowita !! -  Rookwood spoważniał odrobinę, ale dalej szczerzył się, jak pomylony.
- Wiem, Agi. Jest też strasznie upierdliwa i nieznośna. – Mówił z delikatnym uśmiechem na twarzy i rozbawieniem w głosie. - A tak przy okazji, panno Riddle, twój ojciec chce cię widzieć. – Spoważniał odrobinę i uważnie przyglądał się mojej blednącej twarzy.
Przed oczami stanęła mi scena z początku śniadania. Nie wiele myśląc, podbiegłam do nauczyciela i przytuliłam go mocno. – Przepraszam. To moja wina. – Szeptałam łamiącym się głosem w jego klatkę piersiową. Nawet w obcasach czubek mojej głowy sięgał mu ledwie do szyi.
- No już. Nic nie szkodzi. – Mówił i głaskał mnie delikatnie po plecach. – Teraz uspokój się i chodź. Czary Pan nie lubi długo czekać.
- W ogóle nie lubi czekać. – Mruknął Rookwood. Odwróciłam się do niego.
- Dziękuję, Augustusie, za dotrzymanie towarzystwa. Było mi bardzo miło cię poznać. – Uśmiechnęłam  się do niego słabo. Odpowiedział mi szerokim wyszczerzem, skinął głową i udał się w głąb korytarza. – Specyficzny człowiek. – Zwróciłam się z powrotem w stronę Snape’a. – Jest pańskim przyjacielem. – Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Można tak to nazwać. – Mruknął. – Opanowana?  - Klasyczna zmiana tematu. Odetchnęłam głęboko kilka razy.
- Bardziej już nie będę. – Mruknęłam i ruszyliśmy w głąb korytarza. Starałam się trzymać swoje nerwy na wodzy. Nie chciałam powtórki ze śniadania. Cały czas odczuwałam ból po zaklęciu torturującym.
Zatrzymaliśmy się pod drzwiami gabinetu Jaszczurki. Odetchnęłam. Zapukałam. Drzwi otworzyły się. Spojrzałam na profesora. Kiwnął zachęcająco głową.  

1 komentarz:

  1. No no, ciekawe kiedy Bella pokaże pazurki Ewelinie xD
    W sumie ten rozdział był taki spokojny, ale to nie znaczy, że zły, wręcz przeciwnie :)

    OdpowiedzUsuń